Tak twierdzą eksperci podatkowi. W praktyce jednak tak nie jest, a samorządowcy ponoszą konsekwencje złego prawa. Tracą podwójnie, bo nie dość, że muszą się pozbywać nieruchomości, co do których mogliby mieć własne plany, to jeszcze z własnej kieszeni pokrywają VAT, którego zapłaty domaga się od nich z kolei fiskus. Tymczasem do tego, aby to zmienić, wystarczy naprawdę niewiele.
[srodtytul]Winne VAT i operat[/srodtytul]
Źródłem problemów gmin jest art. 7 ust. 1 pkt 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=172827]ustawy o podatku od towarów i usług (DzU z 2004 r. nr 54, poz. 535 ze zm.)[/link], zgodnie z którym przeniesienie z nakazu organu władzy publicznej czy w imieniu takiego organu lub przeniesienie z mocy prawa własności towarów traktowane jest jak dostawa towarów, o której mowa w art. 5 ust. 1 pkt 1 ww. ustawy. A skoro tak, to w zależności od rodzaju wywłaszczanej nieruchomości transakcja jest zwolniona z opodatkowania albo podatek się należy. Jeśli decyzja wojewody o wywłaszczeniu dotyczy gruntów budowlanych (np. pod inwestycje drogowe), to gminy nie mają pola manewru: muszą zapłacić 22-procentowy VAT.
W decyzji określającej wysokość odszkodowania nie ma jednak nawet słowa o VAT, jaki przyjdzie samorządom zapłacić.
– Otrzymujemy kwoty netto, a podatek musimy płacić z własnej kieszeni – mówi skarbnik jednego z dużych miast na południu kraju.