Wyrok przeciął kontrowersje wokół wynagrodzeń osób prowadzących szkoły niepubliczne. Dotychczas pozostawiane były interpretacji kontrolujących, więc jedni te wynagrodzenia rozliczali, a inni nie.
Zgodnie z ustawą o systemie oświaty, z dotacji jednostek samorządu mogą być finansowane wyłącznie wydatki bieżące, związane z wykonywaniem zadań szkoły lub placówki polegających na kształceniu, wychowaniu i opiece, w tym profilaktyce społecznej. Nie mieści się w tym wynagrodzenie podmiotu prowadzącego szkołę niepubliczną. Nie może więc być finansowane z dotacji otrzymanej od jednostki samorządu terytorialnego – stwierdził NSA.
Nauka bez opłat
Jak relacjonowaliśmy („Rz" z 21 sierpnia: Prywatne licea mogą nie przetrwać), dwie niepubliczne szkoły w Nowym Sączu, obie z uprawnieniami szkoły publicznej, niepobierające czesnego, zaskarżyły do sądu dwa paragrafy uchwały Rady Miasta Nowy Sącz w sprawie dotacji m.in. dla szkół niepublicznych, zakładanych i prowadzonych na terenie miasta przez inne podmioty niż jednostki samorządu terytorialnego, a także trybu i zakresu kontroli prawidłowości ich wykorzystania. Szkoły zasygnalizowały m.in. wątpliwość, czy w rozliczeniach dotacji ma być uwzględniane wynagrodzenie podmiotu prowadzącego taką szkołę.
Rada Miasta odpowiedziała, że nie, gdyż nie jest to bieżący wydatek. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie , a obecnie NSA zaakceptowały taką ocenę.
Kilka wyjść
– Podzielam to stanowisko – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Szkoła niepubliczna z uprawnieniami szkoły publicznej, która nie pobiera czesnego, jest korzystna dla uczniów i ich rodziców. Ale gdyby wynagrodzenie jej właściciela czy menedżera miało być płacone z dotacji jednostki samorządowej, to składaliby się na nie podatnicy.