Aparat pomocniczy części zespolonych służb inspekcji i straży zostanie wcielony do struktur urzędów wojewódzkich. To główny cel opisany w założeniach do projektu ustawy o utworzeniu wojewódzkich centrów usług wspólnych. Urzędy wojewódzkie mają więc przejąć część księgowych, prawników, informatyków, behapowców, a nawet dozorców czy sprzątaczki. Chodzi o oszczędności. Po zbilansowaniu ich początkowymi nakładami wyniosłyby ponad 31,7 mln zł rocznie. Połowa pracowników obsługi zostałaby zwolniona. Okazuje się jednak, że Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji się przeliczyło.
– Przyjęto błędne założenia, że zadania związane z obsługą są wykonywane wyłącznie przez pracowników – zauważa Przemysław Pacia, wicewojewoda wielkopolski. – Tymczasem niemal wszystkie urzędy zlecają też wykonywanie części usług firmom zewnętrznym.
– Tak np. Wojewódzki Inspektorat Jakości Handlowej zleca obsługę prawną, informatyczną, bhp, ochronę budynku i jego sprzątanie. Na samej obsłudze prawnej rocznie zaoszczędzono prawie 13 tys. zł. Z kolei Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków zleca już od 2007 r. świadczenie usług związanych z bhp i przeciwpożarowych, sprzątanie, usługi informatyczne oraz prowadzenie kancelarii tajnej. Oszczędności w ciągu sześciu lat wyniosły 70 tys. zł – wylicza Agata Wojda, rzecznik prasowy Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Po utworzeniu centrum usług część zadań obsługi, np. sprzątanie, byłoby zlecanych firmom zewnętrznym. Po co więc przebudowywać administrację?
– Akumulacja siły nabywczej zwiększa szansę negocjacji z dystrybutorem produktów lub usług i pozwala na oszczędności np. w dozorze czy sprzątaniu – tłumaczy Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC.