W czwartek Sąd Najwyższy zajmował się głośną sprawą prywatnej firmy autobusowej Mobilis domagającej się od Gminy Warszawa 41 mln zł odszkodowania. Za co? Jej zdaniem za bezprawne wspieranie głównego przewoźnika: Miejskich Zakładów Autobusowych, którego Warszawa jest właścicielem. To precedensowy proces, który ma znaczenie dla innych gmin oraz innych usług publicznych.
Wsparcie ma polegać na tym, że przed kilku laty miasto wydzieliło 70 proc. warszawskiego rynku autobusowego i powierzyło go bez przetargu MZA. Ustaliło też dla MZA wyższe stawki za tzw. wozokilometry niż dla firm działających na pozostałych 30 proc. rynku – na nim Mobilis sp. z o.o. z kapitałem izraelskim wykonuje ponad połowę przewozów.
Źródłem szkody, a więc i odszkodowania, ma być według Mobilisa utracony przez niego zysk, tzw. lucrum cessans. Podstawy prawne żądania są dwie. Pierwsza to art. 102 traktatu o funkcjonowaniu UE. Zakazuje on stosowania przez kontrahentów – a gmina, miasto ma taki status – nierównych warunków handlowych. Druga to polska ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów, która w art. 9 ust. 2 pkt 3 i 5 zakazuje różnicowania warunków konkurencji przy wykorzystaniu pozycji dominującej.
Sprawę badał już sąd okręgowy i dwa razy apelacyjny, ale oba oddaliły powództwo Mobilisa. Uznały, na co powoływał się pełnomocnik miasta mec. Jaromir Drewniak, że nie sposób uprawdopodobnić, że gdyby doszło do przetargu na nieurynkowionej części rynku autobusowego, to Mobilis by go wygrał. Ewentualna szkoda to za mało. A polskie prawo nie przewiduje za nią odszkodowania. Poza tym, jeżeli prawo krajowe, ale też unijne dopuszcza świadczenie usług publicznych przez gminę czy jej spółkę, to tym bardziej Warszawa miała prawo wydzielić część rynku autobusowego swemu przewoźnikowi.
– Nie oznacza to jednak, że miasto, gmina ma dowolność w kształtowaniu rynku usług publicznych i relacji między jej uczestnikami. Zasady konkurencji muszą być zachowane także tam, gdzie działa spółka miejska – argumentowali przed SN pełnomocnicy spółki, mecenasi Katarzyna Karasiewicz i Maciej Zwoliński. – Odstępstwa na rzecz gmin od tych zasad są tylko wyjątkiem.