Ekolodzy chcą zwrócić uwagę na problem zanieczyszczenia polskich rzek. Należą do najbrudniejszych w Europie.
Kampanię „Rzeka nie jest ściekiem” działacze Greenpeace zainaugurowali pod Wawelem, skąd wypłynęli w sześciotygodniowy rejs. Na tratwie, która utrzymuje się na wodzie dzięki ponad 2,5 tysiącom plastikowych butelek, zamierzają przepłynąć blisko 900 km i 22 sierpnia zacumować ostatecznie w Gdańsku. W miastach, w których zatrzymają się po drodze, będą informować o stanie wody polskich rzek.
Na podstawie danych publikowanych przez Inspekcję Ochrony Środowiska, a także własnych badań przeprowadzonych w laboratorium Greenpeace w Exeter w Wielkiej Brytanii ekolodzy przygotowali „Toksyczną mapę dorzecza Wisły”. Zaznaczyli na niej miejsca najbardziej niebezpieczne dla ludzi i zwierząt z powodu zanieczyszczenia. Umieścili tu też winne tym zanieczyszczeniom przetwórnie, fabryki i składowiska odpadów.
– Do polskich rzek trafiają substancje, które nie mają prawa się tam znajdować. Wykryliśmy w wodzie metale ciężkie, takie jak rtęć, ołów, kadm, oraz toksyczne pestycydy, jak DDT, których stosowanie i produkcja od wielu lat jest zakazana w UE i większości krajów świata – mówił Łukasz Supergan, koordynator kampanii.
Dyrektywa UE zobowiązuje Polskę, by do 2015 r. nasze rzeki osiągnęły dobry stan ekologiczny – w pięciostopniowej skali muszą mieć II stopień czystości. Większość polskich zakładów już teraz więc nie przekracza przewidzianych przez prawo norm zrzutu ścieków. Mimo to wiele toksycznych substancji kumuluje się w wodzie, powodując trwałe skażenie.