Początek tegorocznego sezonu urlopowego to zalane hotele i pensjonaty, rozmyte szlaki wycieczkowe i podtopione uzdrowiska. Branża turystyczna będzie miesiącami lizać rany po powodzi, a jej skutki odczują także te regiony, których nie dotknęła – ostrzegają eksperci. Chociaż skala zniszczeń nie została jeszcze oszacowana, wiadomo, kto ucierpi najbardziej. – Będą to małe, rodzinne firmy, które w ostatnim czasie zainwestowały znaczne kwoty w rozwój własnego biznesu – mówi wicedyrektor Departamentu Współpracy Regionalnej w Polskiej Organizacji Turystycznej Cezary Molski.
Duża część takich małych przedsiębiorstw turystycznych i agroturystycznych korzystała z dotacji w ramach regionalnych programów operacyjnych. Teraz okazuje się, że utopiły zarówno swoje pieniądze, jak i unijne. – Rozliczenie tych dotacji może się okazać sporym problemem – uważa Molski.
Największe straty poniosło atrakcyjne turystycznie południe Polski. Powódź mocno dotknęła Beskidów, ale problemy odczuwają także turystyczne miejscowości na Dolnym Śląsku: Kłodzko, Lądek-Zdrój, Polanica. Ale nie tylko: wkrótce kłopoty będą miały miejscowości nadmorskie przy ujściu Wisły, która wyleje do Bałtyku brudną falę powodziową.
Tereny, które turyści będą w najbliższych tygodniach omijać, będą jednak znacznie większe niż miejsca poszkodowane powodzią. Województwo śląskie, w którym w ubiegłym roku turyści krajowi i zagraniczni pozostawili 2,5 mld zł, w tym roku na podobne przychody nie ma już szans. – Prócz faktycznych szkód region poniósł także straty wizerunkowe. Jeśli ktoś słyszał, że Beskidy ucierpiały, będzie omijał cały region – mówi Aleksandra Marzyńska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Dodatkowym problemem, zwłaszcza z nadejściem wyższych temperatur, będzie zagrożenie epidemiologiczne.
Zdaniem ekspertów z POT, kto nie będzie się aktywnie promował, nie ma co liczyć na odwiedzających. Dotyczy to zwłaszcza miast leżących wzdłuż biegu Wisły, których okolic dotknęła powódź. – Medialny przekaz był dużo gorszy niż rzeczywistość. Wystraszył nam klientów – twierdzi Mateusz Chołody, właściciel opustoszałej Willi pod Basztą w Kazimierzu Dolnym. Miasta nie zalała woda. Jednak apele władz z końca ubiegłego tygodnia o omijanie Kazimierza oraz informacje o zamknięciu drogi dojazdowej od strony Puław, mimo unormowania się sytuacji, będą skutkować dłużej. – Bardzo dużo rezerwacji zostało anulowanych. Na turystów możemy czekać nawet do końca czerwca – obawia się Chołody.