Budowa e-społeczeństwa pełna błędów

- Budując społeczeństwo informacyjne, zapominamy o problemie e-wykluczenia – mówi Krzysztof Głomb, prezes stowarzyszenia Miasta w Internecie

Publikacja: 10.06.2010 04:30

Krzysztof Głomb, prezes stowarzyszenia Miasta w Internecie

Krzysztof Głomb, prezes stowarzyszenia Miasta w Internecie

Foto: Rzeczpospolita

[b]”Rz”: - Sejm uchwalił ustawę o wspieraniu inwestycji w dostęp do Internetu. W jaki sposób wpłynie ona na dostępność sieci na wsi?[/b]

[b]Krzysztof Głomb[/b]: - Megaustawa była wszechstronnie konsultowana przez samorządy. Dobrze, że zawiera zapisy otwierające drogę do tego, by mogły one w sposób nie budzący prawnych wątpliwości angażować się w projekty teleinformatyczne. Mam jednak nadzieję, że nie stanie się aktem prawnym, który spowoduje, że samorządy od czerwca 2010 r. poczują się operatorami teleinformatycznymi, działając może i zgodnie z literą prawa, ale psując interes lokalnym operatorom.

[b]- Popełniamy błąd, skupiając się na budowie infrastruktury?[/b] - Zdecydowanie. Chętnie mówimy o megaustawie, a mniej lub prawie nic o złym przygotowaniu i kulejącej realizacji programów rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce na lata 2007-2013. Podkreślam przy tym: sieci trzeba budować, ale nie może to oznaczać zaniechań na innych, równie ważnych polach np. przeciwdziałaniu wykluczeniu cywilizacyjnemu i analfabetyzmowi cyfrowemu Polaków. Fakty alarmują: mając 15 mld zł na projekty teleinformatyczne współfinansowane przez UE przez trzy lata nie wydaliśmy nawet jednego procenta z tego zasobu! Już sam ten fakt pokazuje, że obecne struktury państwa są niezdolne do skutecznej realizacji tych inwestycji w sposób prorozwojowy i prospołeczny.

[b]- Dlaczego?[/b]

Dlatego, że próbujemy po nowoczesne, ambitne, XXI-wieczne cele sięgać metodami i narzędziami z innej epoki. Bo nie dysponujemy w urzędach odpowiednim potencjałem organizacyjnym a równocześnie mylimy kompetencje administracji w inicjowaniu projektów ze specjalistycznymi umiejętnościami niezbędnymi w realizacji złożonych przedsięwzięć znacznej skali. Bo chętnie posługujemy się dobrze przyjmowanymi przez media hasłami, ale rzeczywistość skrzeczy.

[b]- Na przykład?[/b]

- Panuje przekonanie, że największe w Unii Europejskiej (o. 5 mld zł) inwestycje regionalne oraz związane z Programem Operacyjnym „Rozwój Polski Wschodniej” zapewnią Polakom dostęp do Internetu do roku 2015. Nic bardziej mylnego - w ich ramach powstanie dopiero „szkielet” sieci, który sam w sobie nie zapewni nikomu bezpośrednio dostępu do Internetu. Żeby się tak stało, trzeba zbudować „ostatnią milę”, co jest znacznie bardziej ryzykowne i kosztowne z punktu widzenia działalności operatorskiej. A zatem wymaga koordynacji, uzgodnień technicznych i skrupulatnego rachunku ekonomicznego. Tymczasem nie istnieje w Polsce żaden ośrodek zarządczy, który przyjąłby, w imieniu władz publicznych, odpowiedzialność za architekturę i realizację tego przedsięwzięcia. Nie ma takiej instytucji. Trzymamy kciuki za działania Anny Streżyńskiej – prezes UKE, która wyszła z inicjatywą stworzenia ośrodka koordynacji w zakresie inwestycji dostępowych.

[b]- Co z innymi instytucjami? MSWiA, Ministerstwem Infrastruktury?[/b] - Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy największe inwestycje publiczne w UE na projekty teleinformatyczne oraz programy przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu nie są jak dotąd zarządzane przez ośrodki władzy wyspecjalizowane w prowadzeniu zintegrowanej polityki e-rozwoju państwa. Sedno tkwi przy tym nie w powołaniu kolejnego komitetu, czy komisji, ale sprawnego i innowacyjnego w działaniach centrum kompetencji. W tej sprawie konieczne są pilne, niestandardowe i przełomowe merytorycznie decyzje.

[b]- Czyje?[/b]

- Piętnaście lat doświadczeń w Polsce skłania mnie do odpowiedzi, że chodzi tu o decyzje premiera. W przeciwnym przypadku istnieje realna groźba marnotrawstwa środków publicznych i finansowania pomysłów już negatywnie sprawdzonych w innych krajach UE. Bardzo też liczę na nowe, głęboko zakorzenione w praktyce spojrzenie na inwestycje w elektroniczną administrację, jakie prezentuje Piotr Kołodziejczyk – od niedawna wiceminister odpowiedzialny za informatyzację.

Na e-administracji problemy ani się nie zaczynają, ani nie kończą: pogłębia się bowiem nierównowaga między klasycznymi komponentami rozwoju kraju dzięki zastosowaniom teleinformatyki, a to: budową infrastruktury dostępu do Internetu, rozwojem e-usług i treści internetowych oraz upowszechnianiem kompetencji cyfrowych. W Polsce koncentrujemy się na pierwszym komponencie, drugi wolno popychamy do przodu. A tymczasem - poza zapisami w strategii, na papierze - nie istnieje żaden realny program przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu Polaków, ani jako ogólnokrajowe przedsięwzięcie, ani jako pakiet działań z zapisanym budżetem. Zdajemy się nie widzieć, że analfabetyzm cyfrowy dorosłych to jeden z największych problemów Polski, bo dotyczy on ponad połowy Polaków po 40 roku życia. Obawiających się Internetu, nie znających go i nie doceniających jego roli jako narzędzia pracy i podnoszenia jakości życia. Głuchych na argumenty modernizacyjne wysuwane przez młode pokolenie. Źle znoszących zmiany i innowacje. [b]- Może wypełnienie tej luki trzeba zostawić rynkowi i dostawcom usług, którzy być może sięgną po te części rynku, gdzie ich teraz nie ma?[/b] - Programy publiczne muszą dawać rzecz jasna wszelkie szanse działaniom firm z rynku IT i je wspierać. Ale nie można tego strategicznego dla Polski zadania sprowadzić do ich komercyjnej aktywności. Wszystkie kraje europejskie, które odniosły sukcesy na polu wykorzystania nowych technologii do rozwoju gospodarki oraz w modernizacji społecznej, zajęły się tymi problemami już dawno i konsekwentnie rozwijają powszechną edukację cyfrową różnych grup ważnych dla rozwoju kraju. Pragnę podkreślić, że nie mówimy tu o wyimaginowanym problemie, ale o programie w ramach którego podstawowe umiejętności cyfrowe pozyskane zostaną przez osoby po 40. roku życia i starszych, które mogą jeszcze przez 30 lat pracować na rzecz polskiej gospodarki. Jego realizacja to zadanie dla partnerstwa władz publicznych, organizacji pozarządowych działających lokalnie i firm sektora ICT. Ale programowanie i koordynacja takiej krajowej inicjatywy to zadanie rządu. Pilne i ważne – co pokazują badania ujawniające silny związek analfabetyzmu cyfrowego dorosłych z blokowaniem rozwoju i hamowaniem wzrostu gospodarczego.

[b]”Rz”: - Sejm uchwalił ustawę o wspieraniu inwestycji w dostęp do Internetu. W jaki sposób wpłynie ona na dostępność sieci na wsi?[/b]

[b]Krzysztof Głomb[/b]: - Megaustawa była wszechstronnie konsultowana przez samorządy. Dobrze, że zawiera zapisy otwierające drogę do tego, by mogły one w sposób nie budzący prawnych wątpliwości angażować się w projekty teleinformatyczne. Mam jednak nadzieję, że nie stanie się aktem prawnym, który spowoduje, że samorządy od czerwca 2010 r. poczują się operatorami teleinformatycznymi, działając może i zgodnie z literą prawa, ale psując interes lokalnym operatorom.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Prawo rodzinne
Rozwód tam, gdzie ślub. Szybciej, bliżej domu i niedrogo
Nieruchomości
Czy dziecko może dostać grunt obciążony służebnością? Wyrok SN
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo