Lista tytułów, które upoważniają samorządy do czerpania wprost z kieszeni swoich mieszkańców, jest bardzo długa. Przede wszystkim to podatki: udział w PIT i CIT, całość podatku od nieruchomości, środków transportu, spadków i darowizn czy czynności cywilnoprawnych. Następnie są różne opłaty: skarbowa, targowa, miejscowa, za zarejestrowanie samochodu, planistyczna, za parkowanie, za użytkowanie wieczyste, za wydanie koncesji, mandaty i grzywny itp. Sporo pieniędzy oddajemy w formie zapłaty za usługi miejskie, jak komunikacja zbiorowa, przedszkola, żłobki czy baseny.
”Rzeczpospolita" sprawdziła, ile tego typu dochody wyniosą w 2011 r. w dziesięciu największych miastach (bez Katowic). Najwięcej na swoje miejsce zamieszkania łoży statystyczny warszawiak. W stolicy zlokalizowanych jest najwięcej firm, a płace są najwyższe, co przekłada się na wysokie wpływy z podatków dochodowych. Najwyższe są też ceny nieruchomości, co oznacza najwyższe daniny z nimi związane.
Inni również starają się maksymalizować dochody. Przede wszystkim, samorządy zwiększają dochody, na które mają bezpośredni wpływ. Może to być dotkliwe dla mieszkańców, bo zwykle oznacza wzrost cen różnych usług. W Białymstoku w tym roku, w porównaniu z ubiegłym, o 7 proc. mają się zwiększyć wpływy z biletów komunikacji miejskiej, a opłaty za wieczyste użytkowanie – o 15 proc. (do 70 mln zł). Szczecin zastanawia się nad zwiększeniem stawek czynszu i opłat za bilety tramwajowe.
Podobne rozwiązania rozważa Gdańsk. – Dochody z biletów pokrywają 50 proc. kosztów, ale decyzja jeszcze nie zapadła – zastrzega Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska. W 2011 r. do budżetu Wrocławia aż o 14 proc. mają się zwiększyć wpływy z opłat za przedszkola, o 11 proc. – za komunikację zbiorową, a z tytułu opłat za użytkowanie wieczyste, czynsze i dzierżawy – o 7 proc. Także w Warszawie toczy się dyskusja o urealnieniu cen biletów i opłat za wieczyste użytkowanie.
Ale cen nie można podnosić w nieskończoność. – Dochody tego typu na 2011 r. są już bardzo wyśrubowane, dalej już się nie da, doszliśmy do ściany – mówi Stanisława Kozłowska, skarbnik Białegostoku. – Proste rezerwy maksymalizowania wpływów się wyczerpały, w kolejnych latach można je podnosić o wskaźnik inflacji, nie więcej – dodaje Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina.