Najlepiej płacą urzędy marszałkowskie i duże miasta. Na przykład w warszawskim magistracie średnie zarobki na koniec 2010 r. wynosiły 4,87 tys. zł brutto (odrobinę mniej niż w 2009 r.). W Gdańskiem – 3,94 tys. zł. W Gdańsku inspektor zarabia przeciętnie 3,8 tys. zł, dyrektor wydziału 8,7 tys. zł.
– Najwyższe zarobki ma prezydent, ok. 11,6 tys. zł miesięcznie – informuje Beata Kołakowska z urzędu miejskiego w Białymstoku. Dyrektor departamentu z 20-letnim stażem pracy zarabia średnio ok. 6,4 tys. zł brutto, a inspektor 2,4 – 3,1 tys. zł. W okresie służby przygotowawczej urzędnik zarabia ok. 1,7 – 1,8 tys. zł. – Najniższe wynagrodzenie wypłacane przez urząd to płaca na stanowisku sprzątaczki – 1330 zł brutto (plus premia do 30 proc.) oraz portiera – 1400 zł (plus 10 proc. premii). Z kolei w Rzeszowie referenci dostają 2300 zł brutto, podinspektorzy – 2800 zł, inspektorzy – 3600 zł, a dyrektorzy – 7200 zł.
Lepiej niż w biznesie?
Co ciekawe, średnie wynagrodzenie w administracji samorządowej (na wszystkich szczeblach ogółem) wciąż jest wyższe niż w przedsiębiorstwach. W 2009 r. ta różnica wynosiła 145 zł, w 2010 r. – już 168 zł. Największe różnice są w woj. lubuskim i małopolskim (583 i 561 zł na korzyść urzędników), najmniejsze – na Śląsku i Mazowszu, gdzie płace w firmach są najwyższe. – To są tylko statystyki – podkreśla jednak Tadeusz Pogoda, burmistrz gminy Świecie (Kujawsko-Pomorskie). – U nas średnia w urzędzie to ok. 3,3 tys. zł. Na stanowiskach kierowniczych wychodzi 4,5 – 4,8 tys. zł, na „szeregowych" – ok. 3 tys. zł. Za to średnia u naszego największego przedsiębiorcy w regionie – firmie Mondi Świecie, jak wynika z moich informacji – to 5,5 tys. zł – wylicza burmistrz.
Za mało dla specjalistów
– Jestem pewien, że dobrzy urzędnicy, a na takich nam zależy najbardziej, mogliby dostać w firmie prywatnej o wiele więcej – zauważa z kolei Eugeniusz Cudecki, sekretarz gminy Wisznia Mała. Chociaż średnie płace w tej podwrocławskiej gminie należą do tych lepszych, przy naborach na wyższe stanowiska wcale nie ma dużych kolejek. – W odpowiedzi na ostatni nabór dostaliśmy trzy oferty – mówi Cudecki. W Gdańsku średnio na wysoko wyspecjalizowane stanowisko pojawia się sześć ofert.
– Różnice w zarobkach między administracją a przedsiębiorstwami są naturalnym zjawiskiem – mówi ekonomista Janusz Jankowiak. – Biznes musi wynagrodzenia kalkulować na podstawie korzyści, zysków, jakie może przynieść praca danej osoby. Urzędy nie muszą tak kalkulować.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.cieslak@rp.pl