We wrześniu Naczelny Sąd Administracyjny zajmie się skargą kasacyjną diagnosty, który został ukarany przez starostę odebraniem uprawnień, po tym jak wcześniej sąd ukarał go za ten sam czyn.
Okazuje się, że wystarczy przymknąć oko na stan techniczny samochodu i przystawić w dowodzie rejestracyjnym pieczątkę z datą kolejnego badania technicznego, by zostać ukaranym zarówno przez sąd, jak i przez starostę. I tak, zgodnie art. 179 kodeksu karnego, diagnosta, który dopuści do ruchu pojazd w stanie zagrażającym bezpieczeństwu, naraża się na karę grzywny, ograniczenia wolności albo karę więzienia do lat dwóch. Ale za wystawianie dokumentów poświadczających nieprawdę naraża się na karę nawet pięciu lat pozbawiania wolności. Sąd może też orzec zakaz wykonywania zawodu przez określony czas. Z tym, że mimo nałożenia takich sankcji przez sąd starosta odbiera diagnoście uprawnienia, co nakazuje ustawa – Prawo o ruchu drogowym.
– Mamy tu do czynienia z podwójnym karaniem za ten sam czyn – mówi Rafał Szczerbicki, radca prawny kancelarii SKP-LEX. Dodaje, że nie ma możliwości odstąpienia od ukarania administracyjnego diagnosty przez starostę oraz możliwości wymiarowania nałożonej sankcji.
Zdaniem Rafała Szczerbickiego przepisy ustawy – Prawo o ruchu drogowym naruszają konstytucyjne zasady proporcjonalności.
Jednak nie wszyscy się z tym zgadzają.
Zdaniem prof. Ryszarda Stefańskiego, eksperta od przepisów ruchu drogowego z Uczelni Łazarskiego, jeżeli diagnosta poświadczy w dowodzie rejestracyjnym lub innym dokumencie nieprawdę, to odpowiada karnie, a odebranie uprawnień przez starostę jest dalszą konsekwencją dyscyplinarną. Jego zdaniem dla starosty nie ma i nie powinno mieć znaczenia, czy sąd zakazał danej osobie wykonywania zawodu przez pewien czas.