Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku, Wojewódzki Szpital Zespolony w Koninie, czy Instytut Reumatologii w Warszawie właśnie wstrzymują przyjęcia pacjentów na zaplanowane operacje. Takich szpitali jest więcej.
Przyczyna ich zapaści finansowej to jednak nie tylko brak pieniędzy. Eksperci wskazują, że odpowiedzialny jest m.in. pakiet ustaw zdrowotnych, który obowiązuje od stycznia 2012 r., oraz inne funkcjonujące kilka lat absurdalne przepisy.
Tajemniczy koszyk
Rozporządzenia koszykowe ministra zdrowia określające, jakie procedury finansuje NFZ, są nieprecyzyjne. Utrudniają dopływ do szpitali dodatkowych pieniędzy, które pacjenci chcieliby zapłacić.
Przepisy stanowią np., że NFZ płaci za operację usunięcia zaćmy i wstawienia soczewki. – Szkopuł w tym, że nie wiadomo, jaki rodzaj soczewki jest gwarantowany, a tych rodzajów jest kilkadziesiąt. Lekarze wstawiają pacjentowi najtańszą, a on, gdyby nawet chciał, nie może dopłacić do droższej. Resort zdrowia bezpodstawnie uważa, że publiczna lecznica nie może świadczyć usług komercyjnych – mówi Paulina Kieszkowska-Knapik, adwokat z kancelarii Baker & McKenzie. W efekcie pacjent nie ma też prawa zapłacić za wizytę u specjalisty lub zabieg w publicznym szpitalu, któremu kończy się kontrakt. Kolejki się wydłużają.
Fikcja negocjacji
NFZ nie przestrzega przepisów ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej i tym samym ogranicza przyjęcia do szpitali. Wedle jej zapisów szpital, podpisując kontrakt, ma prawo negocjować ceny procedur z NFZ.