Kraków jako pierwszy ustanowił park kulturowy, żeby walczyć z bałaganem i zalewem reklamy na starówce. Obejmuje on centrum miasta, a konkretnie rynek i dochodzące do niego ulice. Przy okazji władze tego miasta wprowadziły szereg ograniczeń. Nie wszystkim przedsiębiorcom się one podobają.
Należała do nich najemczyni lokalu, która prowadziła sklep z pamiątkami. Postanowiła ona zawalczyć i podważyć ważność niektórych zapisów uchwały rady miasta w sprawie powołania do życia parku kulturowego. Wystąpiła więc ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.
Niepotrzebne zakazy
Jej zdaniem niektóre punkty z tej uchwały ograniczają działalność gospodarczą. Tymczasem ograniczenia można wprowadzać tylko w przepisach ustawowych, a nie miejscowych, jak to uczynili krakowscy radni.
Najemczyni zarzuciła także włodarzom Krakowa, że przesadzili z zakazami. Według niej powinni z centrum Krakowa usunąć reklamy wielkopowierzchniowe, ujednolicić szyldy i znaki oraz ograniczyć reklamy kompanii piwowarskich na parasolach w ogródkach. Tymczasem radni swoimi zakazami uderzyli też w drobny handel, stanowiący kontynuację wielowiekowej tradycji tego miasta.
Kupcy nie mogą wystawić towaru przed budynkiem ani wieszać na elewacji budynku. Mogą też powiesić tylko jeden szyld na budynku. Są również ograniczenia co do wielkości reklam.