Nadużywanie pozycji dominującej na rynku poprzez stosowanie zawyżonych cen – z takimi zarzutami coraz częściej spotykają się przedsiębiorcy prowadzący regionalne instalacje przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK). Tego rodzaju oskarżenia rzucają firmy, które zajmują się odbiorem śmieci i muszą wozić w takie miejsca zmieszane odpady od mieszkańców.
Tak właśnie jest choćby w RIPOK w Tarnobrzegu. Jeden z przedsiębiorców odbierających odpady komunalne zawiadomił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o tym, że wspomniana instalacja nadużywa pozycji dominującej na lokalnym rynku poprzez stosowanie wygórowanych cen za przyjęcie odpadów (około 250 zł za tonę).
– Takie działania to próba usprawiedliwienia omijania prawa przez firmy odbierające odpady komunalne, które zamiast do RIPOK, zawożą je do innych instalacji – komentuje Jadwiga Sołtysek, radca prawny w kancelarii KSP Tax & Legal Advice. Tłumaczy także, że firmy, które wystartowały w gminnych przetargach na odbiór odpadów, bardzo często oferowały zbyt niskie ceny za usługi i teraz się okazuje, że pieniądze, jakie dostają od samorządów, nie są w stanie nawet pokryć kosztów związanych z taką działalnością.
Odbiorcy odpadów często zawożą zmieszane śmieci komunalne do instalacji zastępczych (są one tańsze). Bywa też, że transportują je do żwirowni, co z kolei jest nielegalne. I w ten sposób ograniczają swoje koszty. Pisaliśmy już o takich praktykach w „Rz" z 25 września 2013 r. w artykule „Więcej segregujemy, ale mniej przetwarzamy". Takie praktyki firm powodują, że do RIPOK trafia za mało odpadów do przetworzenia.
Jadwiga Sołtysek ocenia, że przedsiębiorcy, którzy tak postępują i skarżą się na RIPOK, liczą na to, że po decyzji UOKiK będą mogli zawozić odpady do innych instalacji. Tymczasem to prawo wymaga, by odpady zmieszane trafiały do regionalnych instalacji wskazanych przez gminy.