Dotychczas model realizacji inwestycji, w którym partner prywatny współpracuje z publicznym, nie cieszył się w Polsce zainteresowaniem, chociaż ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym obowiązuje już od prawie dwóch lat. Teraz może się to zmienić. Władze miast, w których rozgrywane będą mecze Euro 2012, zastanawiają się nad skorzystaniem z wiedzy, doświadczenia i kapitału prywatnych firm podczas tworzenia niezbędnej infrastruktury. Tym bardziej że korzyść z tego mogą mieć obie strony. - To nie jest gra o sumie zerowej, gdzie korzyść jednej ze stron oznacza stratę drugiej. Tutaj jeden plus jeden równa się trzy. Wszyscy mogą skorzystać - mówił wiceprezydent Warszawy Jerzy Miller na konferencji zorganizowanej przez Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych z partnerami PZU i Egis Projects Polska, nad którą "Rz" miała patronat.
W klasycznym trybie wykonywania zadań publicznych gmina jedynie zleca wybudowanie obiektu i płaci za niego. - Wykonawcy nie interesuje przyszła eksploatacja. Tymczasem w PPP wykonawca wie, że będzie sam zarządzał obiektem i eksploatował go, dlatego już na etapie inwestycji jest zainteresowany tym, aby koszty eksploatacji były jak najniższe - przekonywała dr Irena Herbst z BISE.
Specyficzną rolę w PPP gra bank: wykłada większość pieniędzy i chociaż bezpośrednio nie uczestniczy w realizacji zadania, de facto jest trzecim partnerem. Zanim bowiem udzieli kredytu, analizuje dokładnie szanse powodzenia przedsięwzięcia.
W Wielkiej Brytanii nawet 20 proc. inwestycji infrastrukturalnych realizuje się w modelu PPP. Urzędnicy w Polsce wciąż jeszcze z dystansem podchodzą do tej formy współpracy. Jednym z powodów są skomplikowane przepisy, które wymagają czasochłonnych i kosztownych analiz, co na starcie dyskwalifikuje mniejsze projekty. Rząd chce to zmienić. Inwestycje o wartości do 50 tys. euro mają być zwolnione z obowiązku przeprowadzania niektórych analiz - to jedno z założeń nowej ustawy o PPP, której projekt przygotowało Ministerstwo Gospodarki.