Liczenie terminu na wniesienie protestu wciąż budzi kontrowersje. Doszło do nich także w przetargu zorganizowanym przez Kompanię Węglową. Po wyborze najkorzystniejszej oferty przedsiębiorstwo rozesłało wyniki faksem do firm zainteresowanych tym zamówieniem.
Do jednej z nich faks doszedł 30 sierpnia o godz. 15.31. Tymczasem, jak twierdzą przedstawiciele tej firmy, praca w ich biurze kończy się o godz. 15.00. Dlatego też uznali, że termin na wniesienie protestu zaczął biec od następnego dnia, gdyż dopiero rano poznali wyniki przetargu i mogli zacząć je analizować. Protest złożyli 7 września.
Arbitrzy, do których trafił ten spór, odrzucili odwołanie, uznając, że protest został skierowany o dzień za późno. Ich zdaniem termin na jego wniesienie należało liczyć od 30 sierpnia, gdyż wtedy do biura wykonawcy dotarł faks z rozstrzygnięciem przetargu. – Nie ma przy tym znaczenia, że dzień pracy odwołującego kończył się o godz. 15.00. Wykonawca, jako przedsiębiorca uczestniczący w obrocie gospodarczym, powinien wykazać należytą staranność w postępowaniu o udzielenie zamówienia, tym bardziej że przewidziano sposób komunikowania się za pośrednictwem faksu. Skoro odwołujący nie przewidywał odbierania faksów po godz. 15.00, powinien po tej godzinie wyłączyć aparat – stwierdził przewodniczący Andrzej Paprota w uzasadnieniu postanowienia o odrzuceniu odwołania.
Problem wyniknął z odmiennej interpretacji art. 180 ust. 2 prawa zamówień publicznych. Określa on termin na wniesienie protestu od dnia, w którym „powzięto lub można było powziąć” wiadomość o okolicznościach będących podstawą do jego wniesienia. Przedsiębiorca uznał, że miał realną możliwość zapoznania się z faksem dopiero następnego dnia. – Ustawienie urządzenia faksowego na ciągły (automatyczny) odbiór faksów oznacza, że odwołujący miał w istocie możliwość zapoznania się z treścią zawiadomienia przesłanego przez zamawiającego – wyprowadził go z błędu przewodniczący (sygn. UZP/ZO/0-1189/07).