Najwyższą kwotą mogą się pochwalić gminy (2,8 mld zł), tuż za nimi znalazły się miasta (1,8 mld zł), powiaty (1,1 mld zł), a następnie województwa (0,8 mld zł). Takie dane o kondycji polskich samorządów po trzech miesiącach 2010 r. przedstawił wczoraj resort finansów.
Te wyniki nie mogą dziwić, bo zwykle pierwsze miesiące roku samorządy kończą na plusie. Na koniec tego roku planują jednak zdecydowanie gorszą sytuację – ich deficyt ma sięgnąć prawie 28 mld zł.
Wpływy do kas miast, gmin, powiatów i województw wyniosły nieco ponad 41 mld zł (25 proc. planu na cały rok). Nieco słabiej wygląda zaś wykonanie dochodów własnych, czyli m.in. tych, na które władze lokalne mają wpływ (podatki i opłat y lokalne oraz dochody z PIT i CIT). Do kas samorządów trafiło 18,7 mld zł, co oznacza zrealizowanie tegorocznego planu w 22 proc. Zrealizowane dochody własne były o 4 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Samorządowcy, a szczególnie skarbnicy miast, nie mają jednak powodów do zadowolenia. – Pierwszy kwartał tego roku okazał się słabszy niż pierwszy kwartał roku ubiegłego. Szczególnie, jeśli chodzi o wpływy z PIT i CIT. To dla nas dziś największe zmartwienie. Już w ubiegłym roku dochody były niższe niż rok wcześniej, a w tym roku jest jeszcze gorzej. Plany inwestycyjne są zaś ambitne – mówi Danuta Kamińska, skarbnik Katowic.
Trzeba pamiętać, że mamy rok wyborczy, a to oznacza, że włodarze będą chcieli dokończyć albo rozpocząć jak najwięcej inwestycji w tym roku. A to może oznaczać kolejny rok istotnego wzrostu zadłużenia samorządów.