Po medialnych doniesieniach o pomysłach, bo przecież nie projektach, Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczących zmian w sądownictwie nachodzi mnie kilka refleksji. Oto dwie z nich.
Pierwszą można ująć sentencjonalnie, choć oczywiście ze znaczną przesadą, że nóż służy do krojenia chleba, ale może służyć także do zabijania. Patrząc na dotychczasowe owoce „reformatorskiej" działalności, mam duże obawy, czy w spłaszczaniu struktury sądownictwa chodzi o krojenie chleba. Wszystko tkwi w szczegółach, których nie znamy i – jak wskazuje dotychczasowe doświadczenie – nie poznamy wcześniej niż dwa dni przed głosowaniem w parlamencie.
Czytaj także: Ministrze, reformę zacznij od siebie!
Druga refleksja prowadzi zaś do skojarzeń z wszelkiej maści ruchami antyszczepionkowymi, które są pewnym odbiciem dzisiejszych czasów kwestionujących dorobek nauki (na gruncie prawa także dorobek orzecznictwa), a promujących intelektualną czerstwość według znanego hasła o chęci szczerej, która zastępuje kwalifikacje. Taką kuźnią kadr staną się – z pełnym szacunkiem dla tych zawodów i wykonujących je osób – stolarskie, księgowe, emeryckie czy inne sądy pokoju. Bo przecież sprawiedliwość to taka prosta sprawa.
Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie