Okazało się, że troje ławników nie miało certyfikatu dostępu do nich, a sędzia Anna Maria Wesołowska nawet nie zajrzała do tajnej kancelarii. Dlatego w tej części proces pięciu oskarżonych trzeba powtórzyć. – Nie mogę komentować spraw, w których uczestniczyłam – mówi sędzia Wesołowska, która w programach TVN wyjaśnia, jak powinien prawidłowo przebiegać proces karny. Tym razem została pouczona przez sąd apelacyjny, który nazwał takie postępowanie obrazą prawa procesowego i stwierdził, że nie był to wyrok sądu, ale wyłącznie sędziego sprawozdawcy, który jako jedyny pofatygował się do kancelarii i przeczytał akta.
To nie koniec wpadek składu sędziowskiego z IV wydziału karnego. W areszcie śledczym od grudnia 2001 r. przebywa Robert Raducki, którego skazano za zabójstwo i próbę dokonania zabójstwa, a od kwietnia 2002 r. Sławomir L. skazany za zlecenie podłożenia ładunku wybuchowego i współudział w zabójstwie. Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił wobec nich wyroki w całości i nakazał zacząć procesy od nowa. – Oznacza to, że od ponad sześciu lat moi klienci przebywają za kratami bez wyroku, a to chyba światowy rekord – mówi mecenas Michał Gąsecki.
Sąd Okręgowy bezkrytycznie przyjął wersję prokuratury, co wytknięto w orzeczeniu odwoławczym. – „W aktach sprawy nie ma dowodów bezpośrednich przemawiających na niekorzyść oskarżonego, nie był widziany na miejscu popełnianych przestępstw” – czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu drugiej instancji w sprawie Raduckiego. – Jako były mistrz Europy juniorów w strzelaniu idealnie pasował do prokuratorskiej układanki – mówi jego ojciec Henryk.
W trakcie trzyletniego procesu, mimo wniosków obrony, w obydwu wypadkach sąd nie sprawdził innych wersji zdarzeń.
Rodziny i adwokat oskarżonych chcą, żeby proces odbył się poza Łodzią. – Większość sędziów z wydziału karnego albo sądziła moich klientów, albo przez sześć lat przedłużała im areszty – tłumaczy mecenas Michał Gąsecki.