W ubiegłym roku na stanowisko sędziego zostały powołane 384 osoby. To ponad trzy razy mniej niż rok wcześniej.
W tym samym czasie podobna była liczba rezygnacji z pracy w sądzie – odpowiednio 57 i 58 (szczegóły w ramce). Tak wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości, do których dotarła „Rz".
Co ciekawe, w ubiegłym roku przyszli sędziowie najczęściej rekrutowali się spośród referendarzy i asystentów. W 2010 r. 195 takich osób powołano na stanowisko sędziowskie.
– Do konkursów zgłasza się ogromna liczba asystentów i referendarzy. Uważają oni, że jest to dla nich naturalna droga awansu i chcą być sędziami – mówi sędzia Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes Sądu Najwyższego i członek Krajowej Rady Sądownictwa, która opiniuje wszystkich kandydatów na sędziów.
Jak pokazują statystyki resortu sprawiedliwości, w Polsce zawód sędziego nie jest traktowany jako ukoronowanie kariery prawniczej (w sumie jest blisko 10 tysięcy sędziów). W 2010 r. pracę w sądzie podjęło zaledwie pięciu radców prawnych, dziesięciu adwokatów i dziewięciu prokuratorów. Żaden notariusz nie zamienił swojej kancelarii na salę sądową.