Prof. Ewa Łętowska o sytuacji w sądach: Za głupstwa królów płacą ich narody

Za ten bałagan w wymiarze sprawiedliwości już teraz płacą obywatele. Sanacja wymiaru sprawiedliwości jest konieczna, i to szybko – mówi prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku.

Publikacja: 12.05.2025 04:43

Była Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Ewa Łętowska

Była Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Ewa Łętowska

Foto: PAP/Piotr Nowak

Jak pani ocenia ustawę dotyczącą weryfikacji sędziów, przygotowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości?

Nie „weryfikacyjną”, lecz „sanacyjną” – to bardzo ważna różnica. Celem nie jest weryfikacja sędziów, lecz sanacja wymiaru sprawiedliwości. Chodzi o to, by uchronić nas wszystkich przed sytuacją, w której codziennie zapadają wyroki, co do których istnieją wątpliwości, czy przetrwają ewentualną weryfikację w Strasburgu.

Rozumiem, ale w praktyce projekt uchyla status sędziów, którzy przeszli procedurę nominacyjną po 2018 r.

Nie, to błędne spojrzenie. Nie chodzi o uchylenie ich statusu – to nie jest cel ustawy. Chodzi o to, by wymiar sprawiedliwości przestał produkować wyroki, które mogą być podważane. Pierwszy etap reformy sam w sobie nie wyrządza nikomu krzywdy. Jeśli problem się pojawi, to dopiero w momencie nowych konkursów i w drugim etapie, gdy zaczniemy przyglądać się tym sędziom poddanym sanacji i oceniać, czy nie dopuścili się rażących naruszeń. Wtedy będzie można mówić o ewentualnej odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Czytaj więcej

Wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur: To bardzo wrażliwa regulacja

Ale istnieje grupa ok. 400 sędziów, którzy przeszli do zawodu z innych profesji prawniczych, przestaną być sędziami, więc doznają realnej krzywdy.

Tak, to jest tzw. grupa czerwona. Ale jeśli chcemy sprowadzić tego tygrysa na dół bez szkody dla nikogo – to się nie da. Oni jednak też mają możliwość startu w nowych konkursach. I jest możliwość osłonowa (no, nienadzwyczajnie atrakcyjna) pozostania na stanowisku referendarza.

Mamy też ponad 1 tys. sędziów, którzy na mocy tego projektu zostaną cofnięci do niższych instancji, tam, gdzie kiedyś pracowali. To również można uznać za ich krzywdę.

Rozumiem frustrację – nic miłego być przedmiotem sanacji. Ale w tej chwili mają jednak „gorszy” status jako sędziowie „ustawowi”. Przez ten fakt jest konieczna sanacja wymiaru sprawiedliwości, co nakazują urzędowo i TSUE, i ETPC, a oni jednocześnie uzyskają status sędziów konstytucyjnych, co zapewni im pełną ochronę konstytucyjną.

Oni jednak twierdzą, że już teraz mają taki status.

Nie do końca. Po wejściu ustawy będą mogli powiedzieć: „Teraz jestem w porządku”. Będą chronieni przez art. 180 konstytucji, a obecnie nie są. Problem polega na tym, że ich awanse – zarówno do Sądu Najwyższego, jak i do sądów powszechnych – były przeprowadzone na podstawie ustaw, a te nadawały status „sędziów ustawowych”.

Czytaj więcej

Czego brakuje w planie Adama Bodnara na neosędziów? Prawnicy oceniają reformę

Ale przecież nie ma czegoś takiego jak „sędziowie ustawowi” w polskim prawie?

Jak to nie ma?

A gdzie to jest napisane?

A kim są asesorzy? Przecież oni „od zawsze” miewali status ustawowy.

Ale asesorzy są wyłączeni z tej ustawy.

Wyjaśniam teraz, czym się różni sędzia „ustawowy” od „konstytucyjnego”, a nie mówię o zakresie ustawy. Jeśli sędzia był delegowany z sądu rejonowego do okręgowego, to jego status w sądzie okręgowym nie był konstytucyjny, lecz jedynie ustawowy. I co to oznaczało, mimo że był nominowany przez prezydenta jako sędzia rejonowy?

Był po prostu sędzią delegowanym do wyższej instancji.

Ale jako sędziego delegowanego jego pozycja nie była wyłaniana konstytucyjnie.

Jednak istnieje różnica, sędziowie z „grupy żółtej” awansowali po 2018 r. i otrzymali pełne nominacje, a nie delegacje.

Ale otrzymali je przy wykorzystaniu ustawy z grudnia 2017 r. o KRS, której legitymacja konstytucyjna jest kwestionowana. Jeśli przyjmiemy, że KRS został ukształtowany wadliwie, a przecież tak wynika choćby z orzeczenia ETPC w sprawie Wałęsy – to ich status sędziowski jest obciążony tą samą wadą.

Czytaj więcej

Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?

Ale to orzeczenie dotyczyło Sądu Najwyższego. Ustawa, o której rozmawiamy, obejmuje także sędziów sądów powszechnych.

Ten wyrok tak; ale z powodu udziału wadliwej KRS – co występuje identycznie w obu przypadkach.

Czy jednak Trybunał w Strasburgu jednoznacznie stwierdził konieczność usunięcia sędziów?

Trybunał w Strasburgu orzeka o czyjejś konkretnej sprawie (tu: L. Wałęsy), ale wskazuje – bo to wyrok pilotażowy – systemowy błąd, który musi usunąć ustawodawca krajowy. I ETPC, i TSUE nigdy nie mówią wprost o usunięciu czegoś z polskiego systemu prawa. Tu musimy my sami.

To dlaczego wprowadza się takie przepisy?

Bo sądy europejskie wskazują jedynie, czego nie wolno, a co wolno – a potem trzeba się do tego dostosować. Tak wynika choćby z opinii Komisji Weneckiej. Ona nie zaleciła weryfikacji sędziów każdego z osobna, ale wskazała, że nie można po prostu unieważnić ich statusu wstecznie ustawą.

Ale w przypadku tego projektu mamy masowość w stosunku do tzw. grupy żółtej, czyli ponad 1000 sędziów.

Komisja Wenecka jasno wskazała, że unieważnienie uchwał KRS ze skutkiem ex tunc nie jest możliwe, dlatego w projekcie ustawy tego rozwiązania nie zastosowano. Zamiast tego skutki tych uchwał wygasają z dniem wejścia w życie przepisów. Innymi słowy, nie anulujemy przeszłości – nie „cofamy” nominacji, lecz od momentu wejścia ustawy w życie dalsze konsekwencje tych uchwał przestają obowiązywać.

Cała konstrukcja projektu ministerialnego jest zawieszona na jednym koncepcie, że te zmiany, które zostały wprowadzone kolejnymi ustawami, zwłaszcza ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa z 2017 r., są nie do pogodzenia z wymaganiami stawianymi narastająco przez poszczególne orzeczenia sądów europejskich. Dyskwalifikacja KRS nastąpiła już w uchwale trzech izb ze stycznia 2020 r.

Czytaj więcej

Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów

Czy można pomijać fakt, że uchwała trzech izb Sądu Najwyższego z 2020 r. nie postulowała usunięcia ani degradacji sędziów, lecz jedynie wskazywała na konieczność oceny ich orzeczeń w określonych przypadkach? Teraz poszło to znacznie dalej, dlaczego?

Dekonstrukcję przeprowadza się cegiełka po cegiełce. Pierwszą cegiełkę wyciągnięto w Luksemburgu, później nastąpiła uchwała trzech izb. Była to uchwała ogólna, niewynikająca z rozstrzygnięcia w konkretnej sprawie sądowej, lecz dalsza konsekwencja pytania prejudycjalnego dotyczącego jednego sędziego, na które to pytanie odpowiedział TSUE. Na jej podstawie zbudowano całą konstrukcję, według której obecny KRS jest organem wadliwym konstytucyjnie.

Ale czy SN dał wtedy podstawę do tak radykalnych działań? Uchwała odnosiła się przecież do niezawisłości składów sędziowskich, a nie do samego statusu sędziowskiego.

Obecny KRS, ze względu na sposób powołania, utracił zdolność bycia organem konstytucyjnym, o którym mowa w konstytucji. Skoro wynika to z uchwały trzech izb, to wnioski KRS w sprawie nominacji sędziów nie spełniają warunków konstytucyjności. Z punktu widzenia ustawy tacy sędziowie działają w jej granicach, ale nie korzystają z gwarancji konstytucyjnych. To efekt kolejnych orzeczeń TSUE i ETPC. Z pana punktu widzenia, aby to skonstruować, trzeba mieć orzeczenie odnoszące się wprost do konkretnej sprawy.

A czy nie powinno tak być?

Nie, ponieważ ani ETPC, który rozpatruje indywidualne skargi, ani TSUE, który orzeka w sprawach prawa unijnego, nigdy nie rozstrzygają bezpośrednio o organach w danym państwie.

A Izba Dyscyplinarna? Tam orzeczono, że trzeba ją zlikwidować.

Niezupełnie. TSUE, odpowiadając na pytanie prejudycjalne, stwierdził, że istnienie Izby Dyscyplinarnej nie jest zgodne z prawem europejskim. Dopiero potem Sąd Najwyższy, opierając się na tym wyroku, orzekł o konieczności jej likwidacji.

Może rozumuję zbyt prosto, ale wydaje mi się, że w tak poważnej sprawie jak decydowanie o statusie 3 tys. sędziów, która wywoła wstrząs systemowy, nie powinno być miejsca na interpretacje. Tu powinno być jasne orzeczenie.

Ale tak jak pan chce, toby oznaczało znaczne rozszerzenie ingerencyjnych kompetencji TSUE i ETPC.

Pozwolę sobie przytoczyć jeden z pani wpisów w mediach społecznościowych: w przypadku trybu powołania KRS istnieje spór interpretacyjny między wykładnią systemową a językową. Czy to znaczy, że sprawa nie jest oczywista? Bo czytając konstytucję literalnie, według art. 184 ust. 4 organizację czy tryb wyboru członków KRS określa ustawa, czyli można to tak czytać, że ustawodawca może sobie wybrać tryb wyboru sędziowskiej części KRS.

Zgadza się, KRS jest ukształtowana ustawowo. Problem tkwi w tym, że zrobiono to źle. W konstytucji jest wymóg niezależności, a obecna KRS tego wymogu nie spełnia. Jej status jest ustawowy, ale nie konstytucyjny.

Dlaczego status KRS jest tylko ustawowy, a nie konstytucyjny?

W konstytucji istnieje przepis mówiący o składzie KRS, a spór, do którego się pan odwołuje, dotyczy jego wykładni: czy wybór następuje spośród sędziów i przez sędziów, czy też spośród sędziów, ale przez inny organ, np. parlamentu. To podstawowa różnica między wykładnią systemową, którą uznaję za właściwą, a zwężającą (nawet wobec dotychczasowej praktyki) wykładnią językową oraz przez przeciwieństwo, którą stosują twierdzący, że wybór przez parlament nie stanowi konstytucyjnego problemu.

Czytaj więcej

Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?

Dlaczego są w błędzie?

Strasburg i Luksemburg wyraźnie wskazują, że powinniśmy dążyć (to zasada) do umacniania niezawisłości i niezależności sądów. Wykładnia, którą pan przywołuje, dopuszcza możliwość wpływu polityków na kształtowanie KRS, co ogranicza zasadę. Dlatego wykładnia systemowa lepiej chroni cechy niezbędne w świetle orzeczeń europejskich trybunałów.

Ale w tej wykładni też można znaleźć intencję konstytucyjną, która sprowadza się do kontroli społecznej niezależności sądownictwa. Przecież zgodnie z art. 4 konstytucji władza należy do ludu. Czy to oznacza, że władza sądownicza jest wyłączona spod jego kontroli?

Lud ustanowił konstytucję we właściwym trybie, więc jej zapisy powinny być honorowane. Lud sprawuje swoje zwierzchnictwo poprzez kompetencje i organy ukształtowane w Konstytucji. Spór dotyczy tego, jak powinna być ukształtowana KRS. Moim zdaniem, jeśli tekst Konstytucji przewiduje wyraźnie, że Sejm swoich przedstawicieli wybiera ze swojego grona (niesędziowskich przedstawicieli w składzie KRS – re.), to Sejm już swoje konstytucyjne kompetencje wykorzystał. Wykładnia systemowa mówi, że resztę powinni wybierać sędziowie.

Ale dlaczego lud nie może mieć wpływu na wybór tych 15 sędziów, którzy zasiadają w Radzie?

Ma wpływ - pośredni, ponieważ zgodnie z konstytucją lud już dokonał wyboru, wybierając swoich przedstawicieli do parlamentu, którzy wybrali niesędziowską część Rady, resztę pozostawiamy sędziom.

Autorzy tej zmiany uzasadniali, że tak nie musi być.

I tu właśnie leży różnica. Wykładnia obecnie stosowana jest nielogiczna z punktu widzenia zasady ludowładztwa. Lud już dokonał swojego wyboru, ustalił kompetencje i organy w konstytucji oraz w ustawach. Teraz, jeśli lud miałby zmieniać ten model, powinien to zrobić w sposób zgodny z obowiązującymi zasadami i formami prawidłowymi. Cały problem KRS dotyczy jego konstytucyjnej legitymacji. Orzeczenia krajowe i międzynarodowe wskazują na jego wadliwą konstrukcję, dlatego konsekwencją jest dostosowanie systemu prawnego do tych ustaleń.

Mamy jeszcze jeden szczebel na tej drabinie - prezydenta i jego prerogatywę do nominacji sędziów, która jest podobno niepodważalna.

Nie ma czegoś takiego jak „uzdrawiająca ręka” prezydenta. Owszem, mianuje i podpisuje, ale jego podpis nie usuwa błędów, które miały miejsce wcześniej.

Czyli jego prerogatywę można podważyć?

W polskiej konstytucji prerogatywa oznacza wyłącznie działanie prezydenta, które nie wymaga kontrasygnaty premiera. Nie ma żadnej innej treści w tym pojęciu. To nie oznacza, że prerogatywa prezydenta ma moc „uzdrawiania” błędów, które wydarzyły się wcześniej. Cezar rzymski Kaligula mianował swojego konia senatorem - koń nie przestał być koniem, ale cesarz był samowładny. Prezydent nie jest rzymskim cesarzem.

Art. 179 konstytucji mówi, że prezydent powołuje sędziów na czas nieoznaczony. Nie ma tam zapisu o trybie, który pozwalałby na zakwestionowanie tej decyzji.

Jeśli prezydent uzurpuje sobie tu kompetencje, to nie ma to nic wspólnego z prerogatywami. Prerogatywa w konstytucji (art. 144) oznacza jedynie brak konieczności kontrasygnaty premiera. Nie niesie za sobą „uzdrawiającej” treści.

Jeśli tak jest, to czy w przyszłości może się zdarzyć sytuacja, w której ktoś uzna, że dany sędzia został błędnie nominowany i będzie chciał go usunąć ustawą? To prezydent go nie ochroni?

To zależy od konkretnego przypadku. Próbuje pan uogólnić całą sytuację, ale prerogatywa nie ma „uzdrawiającej” mocy. Jeżeli mamy wyrok sądowy, który jest aktem finalnym, to nie oznacza, że nie może zostać podważony ze względu na wcześniejsze błędy stosowania prawa. Tak samo jest z aktem prezydenta.

Chciałbym zapytać, co z orzeczeniami tego tysiąca zakwestionowanych przez projekt MS sędziów?

Projekt to drobiazgowo reguluje. Zasada: orzeczenia sędziów poddawanych sanacji zachowują moc. Warunkowe wznowienie – gdy, po pierwsze, wadliwość obsady sądu była zgłoszona w trakcie postępowania poprzedzającego wydanie wyroku; po drugie, miesiąc na zgłoszenia dla spraw rozstrzygniętych w trybie skargi nadzwyczajnej.

Załóżmy, że jestem osobą, której sprawa została rozstrzygnięta przez takiego sędziego. Nie zgłaszałem żadnych uwag w czasie procesu, bo nie wiedziałem o problemach z praworządnością, jestem zwykłym obywatelem. Teraz dowiaduję się, że niektórzy mogą podważać swoje wyroki, bo zgłaszali uwagi podczas procesu, a ja nie mogę. Choć nabrałem właśnie przekonania, że skład sądu w mojej przegranej sprawie nie był niezawisły. Czy nie jest to nierówność wobec prawa obywateli?

A czy istnieje równość wobec prawa w sytuacji, gdy wyrok był wadliwy, ale nikt tego nie zgłosił?

Ale to inna sytuacja. Ktoś nie zgłaszał problemu, a teraz go zgłasza, jednak ustawodawca mówi, że się to nie liczy, ponieważ nie sygnalizował tego wcześniej.

A czy przedawnienie jest sprawiedliwe i zgodne z zasadą równości? W prawie istnieje mnóstwo podobnych mechanizmów, dlatego nie można tu mówić o nierównym traktowaniu.

Czytaj więcej

Aleksandra Wrzesińska-Nowacka: Nie zapominajmy, jaki jest cel

Ale czy to jest sprawiedliwe w kontekście tych 400 sędziów? Człowiek traci status, okazuje się, że nigdy nie był sędzią konstytucyjnym, a ja nie mam prawa podważyć jego wyroku, bo wcześniej nie zgłaszałem wątpliwości. Skąd miałem wiedzieć, że będzie z tym jakiś problem? W takim razie idę do Strasburga.

Pan sądzi, że to wygra? Prawo nie jest w pełni sprawiedliwe – bywa co najwyżej proporcjonalne. W przypadku osoby, która nie podnosiła zarzutu wadliwości na etapie procesu i otrzymała dokument z orłem i w imieniu Rzeczypospolitej, istnieje domniemanie, że ten wyrok jest zgodny z konstytucją i pozostaje w mocy.

Dlaczego ten wyrok zostaje utrzymany, skoro osoba, która go wydała, według prawa nie była sędzią?

Domniemanie konstytucyjności takiego wyroku nie zostało podważone, dlatego wciąż pozostaje on pod ochroną konstytucji. W ten sposób zabezpiecza się interesy osób, które działały w zaufaniu do jego treści. Natomiast ci, którzy podnosili zarzut w czasie procesu, nie mieli takiego zaufania, lecz mimo to podporządkowali się wyrokowi – im ustawodawca wychodzi naprzeciw.

Projekt ustawy jest na wczesnym etapie legislacyjnym, może zostanie uchwalony do jesieni. Czy to oznacza, że osoby, które mają obecnie sprawy w sądach przed tzw. neosędziami, powinny wykorzystać ten czas i zgłaszać tak „na wszelki wypadek” wątpliwości co do składu, aby w przyszłości móc podważyć wyrok, jeśli będzie dla nich niekorzystny?

Opowiem historię: w mojej spółdzielni mieszkaniowej odbywa się proces, w którym prezes i jej pełnomocnik zostali skazani na bardzo wysokie kary. Po kilku latach miało się odbyć postępowanie apelacyjne. Termin wyznaczono na grudzień. Sprawę miała rozpatrywać sędzia, która potencjalnie ma być objęta procesem sanacji. W trosce o pewność przyszłego wyroku sędzia sama się wyłączyła z postępowania. W związku z tym sprawa zostanie rozpatrzona już w innym składzie, w czerwcu. To pokazuje, że cały ten bałagan legislacyjny, który został przygotowany, niesie ze sobą realne koszty i ryzyko.

W Polsce mamy 16 mln spraw, a w ciągu kilku miesięcy może być ponad milion spraw trafiających do sądów. Jeśli masowo zaczną napływać wnioski podważające skład sędziowski, powstanie ogromny problem – nie mówiąc już o zaufaniu do całego systemu.

Jest takie łacińskie przysłowie: „Za głupstwa królów płacą ich narody”. Za ten bałagan w wymiarze sprawiedliwości już teraz płacą obywatele. Sanacja wymiaru sprawiedliwości jest konieczna, i to szybko.

A czy koszty nie są zbyt wysokie?

Nie ma innego wyjścia. Traktuję ten projekt jak pomost, jak kładkę, która ma jeden cel: powiedzieć „stop” obecnemu chaosowi prawnemu. Już następnego dnia nie będzie wątpliwych wyroków. Przykładowo, w sądzie okręgowym orzeka trójka osób podlegających sanacji. Gdy ustawa wejdzie w życie, sędziowie zakwalifikowani do „żółtej” grupy będą nadal wykonywać swoje obowiązki bez zmian. Jednak różnica polega na tym, że jeśli wydali wyrok przed wejściem w życie ustawy, mógłby on być podważony. Po wejściu ustawy w życie – nie będzie już takich wątpliwości. I to jest kluczowy efekt – moim zdaniem - wart całego wysiłku.

Czytaj więcej

Szefowa KRS: projekty reformy sądów to program „zemsta plus”

Ale są inne drogi indywidualna weryfikacja sędziów i postępowania dyscyplinarne, tak nie można?

Indywidualna weryfikacja sędziów oczywiście byłaby wskazana, ale to proces na wiele lat. Tymczasem potrzeba szybkich działań jest pożądana, co podkreśla także Komisja Wenecka w swojej opinii.

Szybkość jest ważna, ale czy jej koszty nie są zbyt wysokie? Nawet w projekcie ustawy przewiduje się łagodniejsze rozwiązania dla asesorów, których negatywne konsekwencje nie dotyczą.

Asesorzy są w innej sytuacji – ich kontakt z KRS był minimalny i sprowadzał się jedynie do stwierdzenia ukończenia szkoły. W przypadku asesorów ich ocena przez KRS nie obejmowała oceny indywidualnego zachowania, a przekształcenie stanowiska asesorskiego w sędziowskie odbywa się bez konkursu. Ponadto nominacja asesorska jest terminowa – później przejdą pełną procedurę przed KRS i uzyskają patent prezydencki. Ich obecny status sędziego ustawowego z czasem przekształci się w status sędziego konstytucyjnego. Różnica między nimi sprowadza się do kwestii gwarancji z art. 180 Konstytucji. Sędzia ustawowy może być przesuwany ze stanowiska, natomiast sędziego konstytucyjnego nie można arbitralnie przenieść.

Czy konflikt o sądownictwo się kiedyś skończy? Nawet jeśli ustawa wejdzie w życie, problem nadal będzie trwał.

Największe zagrożenie pojawi się, jeśli wybór nowej KRS odbędzie się w obecnej, napiętej atmosferze. Jeśli będzie przypominać polityczną walkę zamiast rzeczowej naprawy wymiaru sprawiedliwości, to sytuacja może się tylko pogorszyć. Od początku podkreślałam, że ustawa nie ma być weryfikacją, lecz sanacją – uporządkowaniem mechanizmu sądownictwa. Jeśli sprowadzimy całą reformę do weryfikacji i wykluczeń, to faktycznie możemy doprowadzić do dalszej destabilizacji.

Ale co z tymi sędziami, którzy zostaną usunięci? Przecież trafili do zawodu w dobrej wierze.

Nie można powiedzieć, że wszyscy sędziowie dostali „złote jabłko”. Już od stycznia 2020 roku uchwały trzech izb wskazywały na poważne nieprawidłowości. TSUE i ETPC systematycznie wydawały orzeczenia podważające kształtowanie korpusu sędziowskiego – proces narastał i w końcu osiągnął punkt krytyczny. Dla mnie cezurą jest wyrok trzech izb. Od tego momentu nie można już mówić, że ci sędziowie działali w dobrej wierze.

Ale w latach 2018–2020 nowa KRS już opiniowała wnioski dla nominacji przez prezydenta. Czy można było wtedy wiedzieć, że sprawa się rozwinie w taki sposób? Uchwalono ustawę, stworzono ścieżkę dojścia do zawodu sędziego, ludzie uwierzyli w system, budowali kariery, a po sześciu latach zostają usunięci.

To nie jest idealny model postępowania. Państwo wszystkich zawiodło. Nie chodzi jednak teraz o „dorzynanie watahy” (cytuje brzydkie określenie) zwłaszcza wobec sędziów z tzw. „żółtej grupy”. Natomiast „czerwona grupa” to osoby, które aktywnie liczyły na korzyści, np. awanse do Sądu Najwyższego czy szybkie przejście w stan spoczynku. To osoby, które miały większą świadomość konsekwencji i od których można więcej wymagać.

Większość zdegradowanych sędziów zapewne skieruje sprawę do Strasburga, walcząc o swoje prawa.

Zapewne. I to będzie normalne. Stąd zresztą wniosek o opinię do Komisji Weneckiej, aby ograniczyć potencjalne negatywne konsekwencje. Jeśli opinia będzie korzystna, można się na nią powoływać w Strasburgu jako argument pomocniczy.

Pani sędzio, na koniec chciałbym zapytać: za jakiś czas zmieni się władza. Nie obawia się pani, że to wszystko się nie skończy? Że chaos i bałagan będą jeszcze większe niż teraz? I koszt tej operacji się jednak nie zwróci?

Niebezpieczeństwo – oczywiste. Jeżeli nastąpią manipulacje przy składzie KRS a nowe konkursy będą prowadzone pod hasłem rewanżu i „wycinam nieswoich” to znaczy że nie potrafimy się uczyć na własnych błędach. I nie zasługujemy na standard państwa prawa właściwy dla wspólnoty demokratycznej.

Prof. Ewa Łętowska jest sędzią TK w stanie spoczynku, pierwszym polskim RPO

Jak pani ocenia ustawę dotyczącą weryfikacji sędziów, przygotowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości?

Nie „weryfikacyjną”, lecz „sanacyjną” – to bardzo ważna różnica. Celem nie jest weryfikacja sędziów, lecz sanacja wymiaru sprawiedliwości. Chodzi o to, by uchronić nas wszystkich przed sytuacją, w której codziennie zapadają wyroki, co do których istnieją wątpliwości, czy przetrwają ewentualną weryfikację w Strasburgu.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
Ubezpieczenia i odszkodowania
Rekordowe odszkodowanie dla pacjenta. Miał operację kolana, wypisano go bez nogi
Prawo karne
Czy Mieszko R. brał substancje psychoaktywne? Są wyniki badań
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem