W oświadczeniu wskazano m.in. na wywiad, jakiego sędzia udzielił "Rzeczpospolitej" ("Igor Tuleya: Prawa nie złamałem. Pokazałem tylko, że król jest nagi").
W rozmowie z Agatą Łukaszewicz, zawieszony w czynnościach służbowych warszawski sędzia Igor Tuleya, zapewnia, że sam z zawodu nie odejdzie. Wierzy w uczciwe procesy i niezawisłe sądy. I wciąż nie uznaje Izby Dyscyplinarnej SN ani sędziów w niej orzekających.
W wydanym we środę oświadczeniu Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego informuje, że "kierowane wobec Sądu Najwyższego i orzekających w nim sędziów zarzuty stanowią bezpodstawne i fałszywe oskarżenia, będące celową próbą podważenia autorytetu i szacunku do wymiaru sprawiedliwości oraz wprowadzenia w błąd opinii publicznej".
Piotr Falkowski - rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN przyznaje, że sędzia Igor Tuleya, jak każdy obywatel, ma prawo do krytyki działań organów państwowych, w tym decyzji wydawanych w jego własnej sprawie. - Jednak w tym przypadku niezadowolenie z sądowego rozstrzygnięcia manifestowane jest w sposób rażąco niestosowny i może być uznane za nielicujące z godnością sędziego, a także obce profesjonalizmowi wymaganemu od osoby pełniącej ten urząd - pisze Falkowski. - Niewątpliwie zachowanie takie szkodzi dobru całego wymiaru sprawiedliwości, podważa bowiem przede wszystkim szacunek i zaufanie do Sądu Najwyższego, a także godzi w dobre imię wszystkich sędziów - dodaje.
W oświadczeniu odniesiono się też do zmian terminów posiedzeń. - Przebijające w wypowiedziach SSO Igora Tuleyi gołosłowne pomówienia co do rzekomych przyczyn wspomnianych zmian, a także, jakoby sąd w jego sprawie podlegał zewnętrznej kontroli i ktoś poza sędziami wyznaczonymi do jej rozpoznania decydował o przebiegu i wyniku postępowania, w drastyczny sposób naruszają dobra osobiste sędziów zasiadających w składzie orzekającym, usiłując poniżyć ich w oczach opinii publicznej - czytamy.