Chodzi o akta, które wróciły z TSUE w sprawie pytania prejudycjalnego z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, który prowadzi postępowanie w sprawach o ustalenie nieistnienia stosunku służbowego sędziego. Trybunał w Luksemburgu wydał postanowienie w tej sprawie 22 grudnia 2022 r. Uznał wnioski Izby za niedopuszczalne i odmówił odpowiedzi.
18 stycznia 2023 r. akta wróciły do SN. Prezes Manowska nie chce ich jednak przekazać do Izby Pracy, która powinna teraz wydać swoje orzeczenie w oparciu o orzeczenie Trybunału.
OKO.press zauważa, że blokując wydanie tych akt prof. Manowska działa także we własnej sprawie. Pytania prejudycjalne składu orzekającego Izby Pracy dotyczyły bowiem tego, czy można uznać, że sędziowie SN powołani w procedurze z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa nie są sędziami. Prezes Manowska też jest takim sędzią. TSUE nie przesądził ostatecznie sprawy na korzyść neo-sędziów. Ostateczne orzeczenie musi wydać Izba Pracy.
O „aresztowaniu” akt przez Manowską wie już prezes TSUE Koan Lenaerts.
- Powinien wiedzieć, co się dzieje w SN z wykonywaniem orzeczeń TSUE – powiedział OKO.press prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Piotr Prusinowski, który poinformował o tym TSUE, Prokuratora Generalnego, RPO oraz sędziów, którzy złożyli precedensowe pozwy rozpatrywane w Izbie Pracy. - Procedura nie zna instytucji typu: »jestem I prezesem, nie oddam ci akt i co mi zrobisz«. W mojej ocenie to, co robi prezes Manowska, utrudnia sprawowanie wymiaru sprawiedliwości - dodał.