Jeżeli pomysł ministerstwa zostanie zrealizowany, samodzielność straci blisko 30 proc. sądów rejonowych. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mają zostać przekazane na dodatkowe etaty dla referendarzy i asystentów, którzy w przyszłości mają przejąć sporo sędziowskich obowiązków. Nad zmianami w procedurach karnej i cywilnej już pracują specjalne zespoły.
– Tak, chcemy się wycofać z małych sądów rejonowych, ale będą pełnić swoją funkcję – mówi „Rz” Jacek Czaja, wiceminister sprawiedliwości. Rzecz w tym, że obsługa techniczna, administracja (księgowa, kasjerka itp.) byłyby w jednym ośrodku (centrali), a sądy zajęłyby się jedynie sądzeniem.
Czemu ma służyć taki zabieg? Czaja tłumaczy, że chodzi o obniżenie kosztów i usprawnienie organizacyjne. Reforma ma objąć najmniejsze sądy w kraju (w których orzeka od jednego do dziesięciu sędziów), a takich jest ponad sto. Na razie przygotowywane są założenia do zmian. Resort liczy, że uda się je sukcesywnie i sprawnie przeprowadzić w połowie 2009 r. wraz ze zmianą właściwości sądów.
Temat likwidacji czy reformy organizacyjnej małych sądów powraca przy każdej nowej ekipie rządzącej. Kilka lat temu przygotowywał ją Krzysztof Józefowicz, ówczesny wiceminister sprawiedliwości, a obecny prezes Sądu Okręgowego w Poznaniu.
– Większość małych sądów pracuje bardzo dobrze – przyznaje Józefowicz. – Kiedy jednak zdarzy się np. dłuższa choroba sędziego czy urlop macierzyński, praca takiej jednostki może zostać sparaliżowana. Prezes nie może bowiem przenosić sędziów bez ich zgody.