Zarobki sędziów: nieuzasadnione dysproporcje

Znaczące zróżnicowanie poziomu wynagrodzeń sędziów sądów rejonowych i okręgowych w stosunku do sędziów wojewódzkich sądów administracyjnych nie jest uzasadnione nakładem pracy ani charakterem rozpoznawanych spraw – twierdzi Arkadiusz Nikiel sędzia Sądu Rejonowego – Sądu Pracy w Tarnowskich Górach

Publikacja: 24.07.2008 08:32

Zarobki sędziów: nieuzasadnione dysproporcje

Foto: Rzeczpospolita

Red

W rozdyskutowanym ostatnio środowisku sług Temidy pojawiają się niekiedy głosy opowiadające się za istotną odmiennością sądownictwa administracyjnego i powszechnego oraz za zróżnicowaniem zarobków sędziów tych sądów.

Nie dostrzegam problemu w różnicowaniu zarobków sędziego doświadczonego i sędziego rozpoczynającego sprawowanie urzędu. Uzależnianie natomiast statusu materialnego sędziów od tego, czy orzekają w sądzie powszechnym czy administracyjnym, budzi poważne wątpliwości.

Chcąc uchwycić podobieństwo grup zawodowych sędziów sądów rejonowych (SR) i sądów okręgowych (SO) z jednej strony z sędziami WSA z drugiej, trzeba zwrócić uwagę, że wszyscy oni sprawują wymiar sprawiedliwości i orzekają jako sędziowie pierwszej instancji.

Jest to na tyle istotne podobieństwo, że uprawnia do uznania tej cechy za relewantną, pozwalającą na dokonanie porównań sytuacji prawnej obu tych grup w aspekcie zachowania konstytucyjnej zasady równości wobec prawa. O braku dyskryminacji nie powinno bowiem przesądzać ani różne nazewnictwo analizowanych grup zawodowych, ani regulowanie sytuacji prawnej tych grup przez różne akty prawne, decydującą rolę powinna odgrywać ocena całokształtu wykonywanych obowiązków, zwłaszcza charakter wykonywanej pracy, jej nakład (obciążenie), wymagane kwalifikacje, zakres obowiązków oraz cel, jaki sędzia powinien osiągnąć, służąc społeczeństwu.

Wydaje się, że ustawodawca poczynił założenie, iż kwalifikacje i doświadczenie wymagane od kandydatów na sędziów WSA powinny być wyższe od kwalifikacji i doświadczenia sędziów SR czy też SO – na co wskazuje pośrednio możliwość ubiegania się o stanowisko w WSA przez sędziego z 8-letnim stażem pracy na tym stanowisku – i z tego powodu zdecydował się wyżej ich wynagradzać. Dla realizacji takiego założenia brakuje jednak ustawowych mechanizmów weryfikacji tych kwalifikacji.

Jedyny wymóg dla kandydata na sędziego WSA rekrutującego się z innych zawodów prawniczych – posiadania wysokiego poziomu wiedzy w dziedzinie administracji publicznej oraz prawa administracyjnego i innych dziedzin prawa związanych z działaniem organów administracji publicznej – jest postulatem trudnym do osiągnięcia w momencie rekrutacji. Jeżeli bowiem na stanowisko sędziego WSA mogą kandydować np. prokuratorzy, notariusze, sędziowie z 8-letnim stażem (praktyka pokazuje, że z grona sędziów sądów powszechnych rekrutuje się znaczna część sędziów WSA), to doprawdy trudno zrozumieć, skąd te osoby, dotąd niezajmujące się sprawami administracyjnymi, karnymi, pracowniczymi czy cywilnymi, mogą posiadać wysoki poziom wiedzy także z tego zakresu. Jeżeli jednak spełniają ten wymóg, traktując szeroko pojęte prawo administracyjne jako swoją pasję, to czy nie jest uprawnione twierdzenie, że co najmniej na takim samym poziomie posiadają one wiedzę z dziedziny prawa, w której na co dzień orzekają w swoich jednostkach sądów powszechnych. Jeżeli zaś tak jest, to dlaczego przez pryzmat zasady równości wobec prawa wynagrodzenia sędziów sądów powszechnych ze stażem pracy powyżej ośmiu lat nie zostały ustalone na równorzędnych zasadach jak sędziów WSA. Dlaczego początkujący sędzia WSA rekrutujący się z sądownictwa powszechnego, np. z SR z 8-letnim stażem w sądownictwie powszechnym, ma posiadać większe doświadczenie zawodowe i potencjalne kwalifikacje do orzekania niż jego kolega z takim samym stażem pracujący nadal w SR czy też sędzia SO zatrudniony kilkanaście lat w wymiarze sprawiedliwości.

Jeżeli troską ustawodawcy było zatrudnianie w sądach administracyjnych osób ze znacznym doświadczeniem prawniczym (większym niż początkujących sędziów sądów powszechnych), to dla zachowania wskazanych konstytucyjnych zasad ustawodawca powinien stworzyć system porównywalnego wynagradzania tych dwóch grup sędziów, w których wysokość wynagrodzenia uzależniona jest tylko od “prawniczego” stażu pracy. Tymczasem wynagrodzenie obu tych grup różnicuje przede wszystkim tzw. mnożnik, a więc składnik niezależny od stażu pracy i subiektywnie ustalany przez władzę wykonawczą. Trudno wytłumaczyć także, dlaczego nawet asesorzy WSA (a więc osoby uczące się dopiero zawodu sędziego) mają zagwarantowane prawo do wynagrodzenia na poziomie sędziego SO, czyli znacznie wyższe niż sędziego SR, a wymagania wieku do rekrutacji na to stanowisko są w tym przypadku zbliżone.

Sądy administracyjne sprawują w Polsce taki sam wymiar sprawiedliwości jak sądy powszechne. Sędziowie tychże sądów są takimi samymi sędziami jak sędziowie powszechni. I niczego nie zmienia spostrzeżenie, że są sędziami prawa, a nie faktów, że rozstrzygają w trybie kasacyjnym, a nie rozpoznawczym – bo to jedynie model procedury, który może być zresztą w każdej chwili zmieniony. Dwuinstancyjny system sądownictwa administracyjnego wynika natomiast z wprowadzenia dodatkowo “przedsądowej” kontroli tzw. władczej sfery działalności państwa.

Sędziowie sądów powszechnych również rozpoznają sprawy o charakterze administracyjnym, takie jak odwołania od decyzji z zakresu ubezpieczeń społecznych, o ochronę konkurencji i konsumentów, postępowania regulacyjne, własność intelektualna, sprawy kompensacyjne o przyznanie oraz zwrot niezasadnie wypłaconej kompensaty, rozpoznawane na podstawie ustawy z 7 lipca 2005 r. o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw umyślnych. Ustawodawca rozdziela więc sprawy między sądownictwo administracyjne a powszechne bez jasnych i przejrzystych kryteriów, co wzmacnia argument o niczym nieuzasadnionym dualizmie sądownictwa powszechnego i administracyjnego i bezzasadnym utrzymywaniu z tego względu tak znacznej dysproporcji w wysokości uposażeń sędziów tych sądów.

Przy ocenie przestrzegania zasady równości w dziedzinie wynagradzania istotne jest ponadto kryterium wysiłku (obciążenia pracą), a wypada ono zdecydowanie na korzyść sędziów SR, którzy rozpoznają nawet kilkakrotnie więcej spraw niż sędziowie WSA, po usunięciu nawet ze statystyk spraw rozpoznawanych w trybie uproszczonym, z ksiąg wieczystych czy rejestrowych. Nakład pracy sędziów SR można uznać więc co najmniej za porównywalny, jeżeli nie za większy. Innych warunków pracy (np. lokalowych, obsługi sekretarskiej czy asystenckiej) tych grup zawodowych nie sposób nawet porównywać, bo wypadają zdecydowanie na korzyść sądownictwa administracyjnego.

Nie jest także dopuszczalne przyjęcie tezy, że sędziowie WSA rozpoznają sprawy trudniejsze. Nie ma spraw łatwych i trudnych, są tylko dobrze i źle rozpoznane. Brakuje też empirycznych dowodów na to, że prawo administracyjne jest bardziej skomplikowane od np. prawa pracy, że skutki wyroków w sprawach administracyjnych są poważniejsze od wyroków w sądach powszechnych (wydaje się nawet, że statystyczny obywatel ma odwrotną opinię, zwłaszcza gdy dotyczy to osoby pozbawionej wolności). O ile więc zrozumiałe

Nie ma spraw łatwych i trudnych, są tylko dobrze i źle rozpoznane

może być dokonanie rozróżnienia w poziomie wynagrodzeń sędziów poszczególnych szczebli sądów powszechnych, bo jest to wynikiem wytyczonej przez ustawodawcę drogi awansu sędziów na podstawie dokonywanej (przynajmniej w założeniu, choć niedoskonałej) długotrwałej weryfikacji merytorycznej ich pracy, o tyle niepodobna zrozumieć i zaakceptować przyczyny tak drastycznie różnego traktowania w zakresie praw sędziów SR i SO w stosunku do ich koleżanek i kolegów z WSA posiadających taki sam prawniczy staż pracy przygotowujący do zawodu. Utrzymywanie tak istotnych i niczym nieuzasadnionych odmienności w stawce mnożnika dla sędziów SR i SO z jednej strony oraz sędziów WSA z drugiej, zwłaszcza przy obecnym niskim poziomie wynagradzania sędziów sądów powszechnych, utrwala przekonanie, że istnieje inna, biegnąca na skróty, droga do uzyskania statusu sędziego wysokiego szczebla, możliwa do osiągnięcia nie tylko bez konieczności pokonywania kolejnych stopni kariery sędziowskiej, ale gwarantująca od razu najwyższy poziom wynagrodzenia w zawodzie i lepsze warunki pracy.

Ponoć wielu sędziów sądów administracyjnych posiada stopnie naukowe doktora czy profesora. Czy jest to argument za istotną odmiennością sądów administracyjnych i powszechnych? Wątpię. W moim przekonaniu większa liczba sędziów z tytułami naukowymi w sądach administracyjnych nie świadczy o odmiennej pozycji ustrojowej sądownictwa administracyjnego, lecz jest konsekwencją wysokich stawek wynagrodzenia zasadniczego sędziów tych sądów. Podwyższenie wysokości wynagrodzeń w sądownictwie powszechnym, zwłaszcza w SR i SO, wyrównałoby te statystyki.

I jeszcze jedno. Zastosowany w sądownictwie administracyjnym model rekrutacji na stanowisko sędziego z innych profesji prawniczych jest modelem wzorcowym w demokratycznym państwie prawa, pożądanym i znanym z systemów, gdzie zawód sędziego jest “koroną zawodów prawniczych”. Tyle że w tych systemach model ten dotyczy wszystkich sędziów, a nie tylko wybranych.

W rozdyskutowanym ostatnio środowisku sług Temidy pojawiają się niekiedy głosy opowiadające się za istotną odmiennością sądownictwa administracyjnego i powszechnego oraz za zróżnicowaniem zarobków sędziów tych sądów.

Nie dostrzegam problemu w różnicowaniu zarobków sędziego doświadczonego i sędziego rozpoczynającego sprawowanie urzędu. Uzależnianie natomiast statusu materialnego sędziów od tego, czy orzekają w sądzie powszechnym czy administracyjnym, budzi poważne wątpliwości.

Pozostało 95% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Edukacja i wychowanie
Ile kosztują korepetycje 2024? Ceny lekcji z polskiego, matematyki i angielskiego
Prawo dla Ciebie
Nowy obowiązek dla właścicieli psów i kotów. Znamy szacowany koszt
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw