Jedyny wymóg dla kandydata na sędziego WSA rekrutującego się z innych zawodów prawniczych – posiadania wysokiego poziomu wiedzy w dziedzinie administracji publicznej oraz prawa administracyjnego i innych dziedzin prawa związanych z działaniem organów administracji publicznej – jest postulatem trudnym do osiągnięcia w momencie rekrutacji. Jeżeli bowiem na stanowisko sędziego WSA mogą kandydować np. prokuratorzy, notariusze, sędziowie z 8-letnim stażem (praktyka pokazuje, że z grona sędziów sądów powszechnych rekrutuje się znaczna część sędziów WSA), to doprawdy trudno zrozumieć, skąd te osoby, dotąd niezajmujące się sprawami administracyjnymi, karnymi, pracowniczymi czy cywilnymi, mogą posiadać wysoki poziom wiedzy także z tego zakresu. Jeżeli jednak spełniają ten wymóg, traktując szeroko pojęte prawo administracyjne jako swoją pasję, to czy nie jest uprawnione twierdzenie, że co najmniej na takim samym poziomie posiadają one wiedzę z dziedziny prawa, w której na co dzień orzekają w swoich jednostkach sądów powszechnych. Jeżeli zaś tak jest, to dlaczego przez pryzmat zasady równości wobec prawa wynagrodzenia sędziów sądów powszechnych ze stażem pracy powyżej ośmiu lat nie zostały ustalone na równorzędnych zasadach jak sędziów WSA. Dlaczego początkujący sędzia WSA rekrutujący się z sądownictwa powszechnego, np. z SR z 8-letnim stażem w sądownictwie powszechnym, ma posiadać większe doświadczenie zawodowe i potencjalne kwalifikacje do orzekania niż jego kolega z takim samym stażem pracujący nadal w SR czy też sędzia SO zatrudniony kilkanaście lat w wymiarze sprawiedliwości.
Jeżeli troską ustawodawcy było zatrudnianie w sądach administracyjnych osób ze znacznym doświadczeniem prawniczym (większym niż początkujących sędziów sądów powszechnych), to dla zachowania wskazanych konstytucyjnych zasad ustawodawca powinien stworzyć system porównywalnego wynagradzania tych dwóch grup sędziów, w których wysokość wynagrodzenia uzależniona jest tylko od “prawniczego” stażu pracy. Tymczasem wynagrodzenie obu tych grup różnicuje przede wszystkim tzw. mnożnik, a więc składnik niezależny od stażu pracy i subiektywnie ustalany przez władzę wykonawczą. Trudno wytłumaczyć także, dlaczego nawet asesorzy WSA (a więc osoby uczące się dopiero zawodu sędziego) mają zagwarantowane prawo do wynagrodzenia na poziomie sędziego SO, czyli znacznie wyższe niż sędziego SR, a wymagania wieku do rekrutacji na to stanowisko są w tym przypadku zbliżone.
Sądy administracyjne sprawują w Polsce taki sam wymiar sprawiedliwości jak sądy powszechne. Sędziowie tychże sądów są takimi samymi sędziami jak sędziowie powszechni. I niczego nie zmienia spostrzeżenie, że są sędziami prawa, a nie faktów, że rozstrzygają w trybie kasacyjnym, a nie rozpoznawczym – bo to jedynie model procedury, który może być zresztą w każdej chwili zmieniony. Dwuinstancyjny system sądownictwa administracyjnego wynika natomiast z wprowadzenia dodatkowo “przedsądowej” kontroli tzw. władczej sfery działalności państwa.
Sędziowie sądów powszechnych również rozpoznają sprawy o charakterze administracyjnym, takie jak odwołania od decyzji z zakresu ubezpieczeń społecznych, o ochronę konkurencji i konsumentów, postępowania regulacyjne, własność intelektualna, sprawy kompensacyjne o przyznanie oraz zwrot niezasadnie wypłaconej kompensaty, rozpoznawane na podstawie ustawy z 7 lipca 2005 r. o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw umyślnych. Ustawodawca rozdziela więc sprawy między sądownictwo administracyjne a powszechne bez jasnych i przejrzystych kryteriów, co wzmacnia argument o niczym nieuzasadnionym dualizmie sądownictwa powszechnego i administracyjnego i bezzasadnym utrzymywaniu z tego względu tak znacznej dysproporcji w wysokości uposażeń sędziów tych sądów.
Przy ocenie przestrzegania zasady równości w dziedzinie wynagradzania istotne jest ponadto kryterium wysiłku (obciążenia pracą), a wypada ono zdecydowanie na korzyść sędziów SR, którzy rozpoznają nawet kilkakrotnie więcej spraw niż sędziowie WSA, po usunięciu nawet ze statystyk spraw rozpoznawanych w trybie uproszczonym, z ksiąg wieczystych czy rejestrowych. Nakład pracy sędziów SR można uznać więc co najmniej za porównywalny, jeżeli nie za większy. Innych warunków pracy (np. lokalowych, obsługi sekretarskiej czy asystenckiej) tych grup zawodowych nie sposób nawet porównywać, bo wypadają zdecydowanie na korzyść sądownictwa administracyjnego.
Nie jest także dopuszczalne przyjęcie tezy, że sędziowie WSA rozpoznają sprawy trudniejsze. Nie ma spraw łatwych i trudnych, są tylko dobrze i źle rozpoznane. Brakuje też empirycznych dowodów na to, że prawo administracyjne jest bardziej skomplikowane od np. prawa pracy, że skutki wyroków w sprawach administracyjnych są poważniejsze od wyroków w sądach powszechnych (wydaje się nawet, że statystyczny obywatel ma odwrotną opinię, zwłaszcza gdy dotyczy to osoby pozbawionej wolności). O ile więc zrozumiałe