Szefowie policji: stołecznej i Komendy Głównej, odpowiadają na apel sędziów dotyczący stopnia ich ochrony. Wszystko za sprawą incydentu, do którego doszło w Sądzie Okręgowym w Warszawie.  Na sali rozpraw została zaatakowana tortem sędzia, która badała, czy zawiesić proces byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni „Wujek" w 1981 r. z powodu złego stanu jego zdrowia.

Tuż po tym wydarzeniu sędziowie postanowili sami zadbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Poprosili więc o informację o liczbie podobnych zdarzeń i funkcjonariuszy chroniących sądy. Policja pozytywnie ocenia swoją pracę i stan zabezpieczenia budynków sądowych.

Sędziowie czekali jednak na odpowiedź, jak powinna wyglądać ochrona sądów, w których nie ma policji. Czy obowiązują w nich minimalne reguły ochrony (wymagana lokalizacja przycisków alarmowych w określonych miejscach, obowiązkowy dyżur policjanta przy telefonie alarmowym, określony czas dotarcia policjantów na miejsce zdarzenia). Takich informacji  nie otrzymali.

Z odpowiedzi szefów policji wynika, że nie jest planowane żadne rozszerzenie ochrony sądów. Przypominają, że wszyscy sędziowie mają pod stołami przyciski alarmowe, z których mogą skorzystać. Warszawska sędzia jednak nie mogła, ponieważ  był on umieszczony w okolicy ławy oskarżonych.