W projekcie noweli kodeksu postępowania cywilnego, który ma usunąć wady elektronicznego nagrywania rozpraw oraz je przyśpieszyć, Ministerstwo Sprawiedliwości chce zrezygnować z referatu, czyli krótkiego streszczenia przebiegu sprawy.
Cicha rewolucja
Teraz po wywołaniu sprawy apelacyjnej (bo o nie tu chodzi) sędzia sprawozdawca zwięźle przedstawia przebieg dotychczasowego postępowania, podając zaskarżone orzeczenie i motywy, jakimi kierował się sąd I instancji, a także kwestie istotne dla apelacji (taka sama zasada dotyczy rozpraw przed Sądem Najwyższym).
Zmiana ma polegać na tym, że sąd może zrezygnować z referatu za zgodą stron (pełnomocników) bądź w razie ich niestawiennictwa. Fakt, że na sali rozpraw będzie publiczność czy media, dla projektodawcy nie ma znaczenia. Niewiele właściwie uzasadnia tę propozycję.
– Bez referatu czułbym się, jakbym mówił do czarnej dziury, a nie do sędziów, o których wiem, że znają sprawę, rozumieją problem i są otwarci na argumenty – uważa Edwin Góral, radca prawny. –Referat to nie jakiś zbędny rytuał, ale konieczny sposób współdziałania sędziego sprawozdawcy z sędziami bocznymi, gdyż prezentuje im oraz innym uczestnikom przebieg postępowania i zebrany materiał w skondensowanej formie. Jeśli jest dobrze przygotowany, przykuwa uwagę, nadaje sprawie tempo. Rezygnacja z referatu to dalsza redukcja postępowania cywilnego i kolejny eksperyment ze szkodą dla jakości wymiaru sprawiedliwości – ocenia.
Test sędziego
Wprawdzie proponowany przepis (art. 377 k.p.c.) mówi o zgodzie pełnomocników, ale ilu postawi się sądowi i zażąda referatu?