Oglądamy więc obrazy partyjnych wyrobników, jak i serwituty artystów wybitnych. Władysław Strzemiński, nawet kiedy maluje „Żniwa”, pozostaje wybitnym malarzem. Zresztą na wystawie widać, jak socrealistyczna konwencja ulegała malarskim wpływom, podejmowała dialog z tradycją, chciała uwiarygodnić się właśnie jako sztuka. Na wpół zaorane pole, słońce, bezchmurne niebo. Naga kobieta i mężczyzna obmywają się pod strumieniem wody. Aleksiej Borodin nazwał swój obraz „Wiosna”, a węża z wodą kazał trzymać towarzyszowi w spodniach. Czyżby uosabiał partię, pod której czujnym okiem społeczeństwo nie tylko pracuje, ale też „budzi się” do życia? Nachalny symbolizm miesza się z tradycją aktu. Na innych obrazach widać wpływy postimpresjonizmu, salonowego malarstwa realistycznego.
Jednak Nowickiego nie interesuje badanie konwencji socrealistycznej, ona służy mu tylko za tło, pokazanie, w jakich warunkach musieli działać twórcy chcący realizować własną wizję. Polski kurator ułożył wystawę tematycznie, zestawiając prace polskich i rosyjskich twórców w salach poświęconych figuracji (Dobkowski, Ziewin), abstrakcji (Tarasin, Lenica, Jakowlew), znakowi i znaczeniu (Stażewski, Kantor, Kabakow)... Specjalną salę „Prekursorzy” mają Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński, którzy byli łącznikami pomiędzy pierwszą, przedwojenną awangardą a twórcami niezależnymi, próbującymi odnaleźć się w nowej rzeczywistości po zakończeniu wojny.
Postawił też swoją kolekcją mocne tezy: po 1945 roku niezależna sztuka rosyjska była odcięta od zachodnich wpływów, często naznaczona epigoństwem. Artyści na Wschodzie bezkrytycznie kontynuowali tradycję konstruktywizmu i suprematyzmu. Dla autora wystawy sztuka to tylko malarstwo i rzeźba. A gdzie instalacje, dokumentacja artystycznych akcji w mieszkaniach, podmiejskich peryferiach, gdzie skrywali się artyści pod czujnym okiem władzy?
Wystawa „Za żelazną kurtyną” to rodzaj osobistego przewodnika po polskiej i rosyjskiej sztuce drugiej połowy XX wieku, do ułożenia którego Nowicki jako kolekcjoner ma pełne prawo. Jednak w paru miejscach jego bedeker może zmylić rosyjskiego widza. Weźmy salę „Sztuka sprzeciwu”, która odnosi się do wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Co robi w niej Władysław Hasior? Naczelny artysta eksportowy PRL, któremu w czarną noc stanu wojennego władze otwierają galerię w Zakopanem?
Trudno ogląda się sztukę w Moskwie, gdzie dzieje się tyle na ulicach, w życiu społecznym, politycznym. Ciekawsze rzeczy dzieją się dwie ulice obok, gdzie trwa Marsz miliona, na którym zgromadzili się nacjonaliści, populiści, komuniści, obrońcy Pussy Riot… Kto by się przejmował współczesnym pejzażem czy sztuką z Polski? Przyszły ciężkie czasy dla kolekcjonerów, którzy chcą się pochwalić swoimi zbiorami. Wystawę czynną do 8 października współorganizował Instytut Adama Mickiewicza.
Opinia dla "Rz"