Falowanie nastrojów malarza między prostotą a wyuzdaniem

Ekspozycja w Sopocie to pierwsza próba spojrzenia na fenomen twórczości Jacka Sempolińskiego po śmierci artysty.

Publikacja: 13.12.2013 08:20

Jacek Sempoliński, Męćmierz, 1979, olej. Praca z okresu, gdy w twórczości pojawia się destrukcja

Jacek Sempoliński, Męćmierz, 1979, olej. Praca z okresu, gdy w twórczości pojawia się destrukcja

Foto: PGS Sopot, Jerzy Bartkowski Jerzy Bartkowski

Kiedy Jacek Sempoliński w ubiegłym roku w sali Zachęty odbierał Złotą Glorię Artis, wielu wspominało wielką wystawę jego dokonań otwartą w tych salach przed dziesięciu laty. Gdy zapytałem artystę, kiedy będzie następna, powiedział z lekkim uśmiechem: „Już chyba po śmierci". Niestety, miał rację. Wczoraj w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki otwarto jego retrospektywę.

Uczeń Eugeniusza Eibischa, absolwent warszawskiej ASP, od połowy lat 50. XX wieku. związany z tą uczelnią, szybko stał się jej cenionym profesorem. Dla studentów był zawsze kimś niezwykle inspirującym, choć sam przyznał w jednym z wywiadów:

– Moja twórczość przy użyciu środków tradycyjnych, jakimi są farba, kredka, ołówek, w porównaniu z pracami młodych artystów jest nazbyt estetyczna i elegancka.

Jego dorobek malarski, co widać wyraźnie na sopockiej wystawie, wywodzi się z tradycji polskiego koloryzmu. Do tego dochodzi etos pokolenia Arsenału 55. Niektóre prace wyglądają wręcz jak stare freski czy szkice scenografii. To nawiązanie do artystycznych początków Sempolińskiego.

Sopocka „Próba retrospektywy" pokazuje wyraźne falowanie nastroju artysty. Na początku ekspozycji mamy prace pełne poezji, spotykamy motywy zaczerpnięte ze studium pejzażu, dostrzegamy w nich elementy architektury, są wiejskie chaty, domy widziane z lotu ptaka. Wszystko w ciepłych tonacjach żółci, brązu, zieleni. Jeszcze na początku lat 70. widać wyraźną fascynację kolorem, światłem, fakturą, natura wydaje się tu czytelną inspiracją. Potem ta inspiracja jest coraz trudniej dostrzegalna. Kontury się zacierają.

W późniejszych pracach dostrzeżemy ciemne błękity, fiolety, zimne szarości. Wtedy pojawiają się w twórczości Sempolińskiego dramatyczne wątki egzystencjalne. W niektórych rozciętych lub poszarpanych płótnach widoczny jest element destrukcji. Zmagania się artysty z materią.

Kiedy widzowie przyzwyczaili się do metafizyki obecnej w wielu „rozmazanych" pracach Sempolińskiego, artysta dokonał niespodziewanego zwrotu i wtedy obrazy i rysunki zaczęły być wypełniane przez twarze, ciała, członki. Sempoliński – jak zauważył kurator wystawy Bogusław Deptuła – nie tylko nie przestraszył się mocy tej cielesności, ale wręcz czerpał z niej siłę do malowania kolejnych prac stojących na granicy bluźnierstwa.

Sam artysta wyodrębnił kiedyś dwa rodzaje sztuki: przyzwoitą i wyuzdaną. Pierwsza mieści się w granicach i normach języka sztuki, druga ma ambicje je przekraczać. Pierwsza bywa dobra, druga staje się zaś niekiedy sztuką wielką. Tyle że jest ona tyranią i dyktatem, bo wymaga całkowitego podporządkowania grze. Za jaką sztuką opowiadał się Sempoliński, warto sprawdzić w Sopocie.

Jan Bończa-Szabłowski

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl