Natalia LL w CSW

Wystawa Natalii LL w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski jest piękna i prosta w odbiorze - pisze Monika Małkowska.

Publikacja: 25.01.2015 19:35

Natalia LL w CSW

Foto: Rzeczpospolita

Banany na konferencji prasowej? Tak! Aż nadto czytelna aluzja do prac Natalii LL, która z egzotycznego owocu o fallicznym kształcie uczyniła swój znak firmowy.

Słodkie dildo, żółty obiekt wszelkiego pożądania stał się przewodnikiem po wystawie „Secretum et Tremor" („Tajemnica i drżenie"; kuratorka – Ewa Toniak). Panoramę starych i nowych realizacji wrocławskiej artystki otwiera seria zdjęć z bananem w roli głównej: „Sztuka konsumpcyjna".

Gdyby ktoś nie wiedział – to sztandarowy cykl LL, naszej LL-egendy sztuki feministycznej (choć ja wolę postrzegać tę twórczość bez jakichkolwiek etykietek). „Sztuka konsumpcyjna" łudziła niektórych łatwym odczytaniem. Na zdjęciach i filmach wideo śliczna i na oko naiwna dziewczyna „konsumuje" na różne sposoby zakrzywiony owoc. Liże go, obmacuje językiem, ślini się. Momentami ociera się o wulgarność. Ale to ułuda! Żółta atrakcja ma nie tylko seksualne konotacje.

W dobie PRL (seria powstała w latach 70. ubiegłego wieku) wyrażała powszechną tęsknotę do dóbr, do których mało kto miał dostęp. Lizanie przez skórkę – to podnieta bez szans na posmakowanie, posiadanie. Fetyszyzm i marzenie. Coś żenującego, zarazem strasznie bolesnego.

Natalia LL nie była w stanie przewidzieć, że 40 lat później banan stanie się symbolem ogólnodostępnej tandety... Tym silniej działa jej bananowy orgazm, leitmotiv całej ekspozycji.

O niej słowo

Znaczenie, symboliczną i intuicyjną siłę dokonań Natalii LL wspomogła scenografia Małgorzaty Szcześniak, autorki wizualnej oprawy spektakli Krzysztofa Warlikowskiego. Szcześniak podkreśliła nastroje, które pojawiają się w dorobku artystki; jej balansowanie między kpiną, odrazą, zmysłowością, strachem, zachwytem, poczuciem władzy i słabościami.

Aranżacja ułatwia również zrozumienie tytułu przedstawienia. Tajemnica staje się wspólnym sekretem; dreszcz grozy – zbiorowym doznaniem śmiertelnej trwogi. Tak „podkręcona" ekspozycja zyskała niemal teatralny dramatyzm, zarazem stając się piękną plastyczną przygodą. To obecnie rzadkość. W dodatku LL sąsiaduje z doskonałą wystawą Katarzyny Józefowicz, a kontrast pomiędzy klimatami wystaw służy obydwu artystkom. Lepiej być nie może!

Mało jest w Polsce twórców o sile rażenia dorównującej LL. Twórców ważnych dla wszystkich pokoleń, docenianych, inspirujących. Ale jedynie Natalia LL doczekała... koronacji. Na tronie osadził ją Karol Radziszewski za sprawą swej ostatniej wystawy „Książę i Królowe" (w toruńskim CSW). Na wernisażu Radziszewski powtórzył głośny (zarazem najcichszy) performance LL – „Śnienie" (1978). Żadna metafora. Artystka wtedy publicznie... spała. W wianku na głowie i białym gieźle. Wyglądała trochę jak utopiona Ofelia, ale żyła, choć przebywała w świecie sennych majaków. Upubliczniła największą intymność: śnienie.

Natalia tak ma. Nie boi się ryzyka. Nie unika śmieszności, skrajności, ekshibicjonizmu (psychicznego i cielesnego). Wie, że sztuka wykalkulowana martwieje. Że bez szaleństwa, wyzwania, otarcia się o strach i uniesienie nie ma kreacji. I że to, co najstraszniejsze, bywa strasznie śmieszne. Jak starość, jak śmierć, jak trauma.

Teraz też tak jest. Natalia wciela się w różne postaci, kreując nowe/stare mity w krzywym zwierciadle grozy i komizmu. Bierze rekwizyty, przybiera pozy i staje przed obiektywem. Na zdjęciach widzimy ją „jak żywą" – w naturalnych barwach i skali. Bez obciachu manifestuje wiek, trochę zbyt pulchne ciało.

Co najważniejsze – choć LL kogoś udaje, to zarazem drwi z fałszu. Jest oto Brunhildą, czarownicą. Towarzyszy jej muzyka z opery Wagnera (którą uwielbia), czyniąc z niej ponadczasową postać. Jednocześnie pozostaje sobą. Kobietą, która panuje nad swym losem i bierze zań odpowiedzialność. Panią swoich wyborów, władczynią fantazji, królową życia i dostępnych w nim doświadczeń. Dla kogoś pokroju Natalii każdy dzień może stać się eksperymentem. Im więcej lat, tym więcej świadomości. Starość? Wiek sprzyja, staje się surowcem twórczym.

Kto nie wierzy, niech spojrzy na zdjęcia. Natalia ubrana w prowokacyjnie krótką czarną mini jawi się (wciąż!) kapłanką seksu. Ale Eros już jej nie omami, nie uwiedzie. Ta wiedźma kocha się także z Thanatosem. Na jego cześć zdobi utrefione blond włosy hełmem-koroną z białych kalii. Wanitatywną wymowę przedstawienia potęguje trzymana w rękach ludzka czaszka. Natalia pieści ją w dłoniach, opiera o kolano. Jak trofeum.

Lear musi odejść

Czarownica-Natalia ma swojego Odyna (wyjaśniam: to bóg wojny w starogermańskich mitach, posiadający zdolność przeobrażania się w młodzieńca). Tę rolę LL powierzyła Andrzejowi Lachowiczowi, także artyście, swemu życiowemu partnerowi. Lachowicz pojawia się na zdjęciach nagi, postarzały, mało powabny, nieporadny.

W tryptyku „Transpolacja Odyna" pozuje w atelier z przedmiotami świadczącymi o dawnej świetności i starczej niemocy. Tarcza, czaszka, zgaszona świeca, laska. Na fotografii nieopodal – młodzian będący inkarnacją Odyna w pełni sił. Ok, ilustracja mitu. Ale kim jest Natalia, zajmująca w tryptyku miejsce centralne? Gotową na śmiertelną walkę amazonką z tarczą? Wampem w wyzywającym pornostroju? Alegorią współczesnej kobiety fighterki?

Nie odpowiem – bo sztuka Natalii LL prowokuje do różnych interpretacji. Do widza należy wybranie własnej wersji.

Wystawa czynna do 19 kwietnia.

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl