Takie mieszane odczucia wywołuje „Chrystus św. Jana od Krzyża" Salvadora Dali.
– Nie przepadam za surrealizmem, ale w tym przypadku spełnia on swoje zadanie. Patrzymy na obraz, na pejzaż i jednocześnie patrzymy z góry na ukrzyżowanego Chrystusa, Jakbyśmy przyjmowali punkt widzenia Stwórcy – uważa Mario Conti, arcybiskup Glasgow.
Dali słynął ze swoich ekscentrycznych zachowań i wcale nie był kojarzony ze sztuką sakralną.
– Surrealizm był antyklerykalny, antykościelny, wrogi wszelkiej religii – przypomina prof. Dawn Ades, historyk sztuki, dodając, że nawet w tym gronie – Dali uchodził za szczególny przypadek skandalisty.
Kiedy ogłosił powrót na łono Kościoła, surrealiści wykluczyli go ze swego grona, papież przyjął na prywatnej audiencji, a sam artysta rozpoczął nowy, trwający dziesiątki lat etap swojej twórczości, w której poruszał wątki religijne.
Artysta twierdził, że miał sen, w którym zobaczył jądro atomu jako samego Chrystusa. Uważał, że sens jego widzenia potwierdza rysunek ukrzyżowanego Chrystusa namalowany przez XVI - wiecznego mistyka św. Jana. Pracując nad tym tematem stworzył nietypową perspektywę, unikatową w sztuce, gdzie Chrystus na krzyżu widziany jest z góry i tworzy odwrócony trójkąt. Na płótnie o wymiarach 205 na 116 centymetrów, wydaje się, że krzyż mknie ku nam jak błyskawica… Wizerunek Chrystusa odmienny jest od przekazywanych przez tradycję – umęczonego, krwawiącego, konającego ciała. Na obrazie Dalego Chrystus ma nie tylko młode, ale wręcz zdrowe, piękne i muskularne ciało. By je namalować Dali wykonał wcześniej wiele zdjęć, których okoliczności powstania poznają widzowie. Nie widać także twarzy Chrystusa - możemy jedynie snuć domysły na temat jej wyglądu. Ukrzyżowanie umieszczone zostało w rzeczywistym nadmorskim katalońskim krajobrazie.