Op-art (skrót od terminu „optical art”), a także spokrewniony z nim trend kinetyczny, zrobiły karierę w latach 60. poprzedniego stulecia – w czasach, kiedy jeszcze wierzono w postęp w sztuce oraz w przydatność naukowych zdobyczy dla artystycznych dziedzin. Animacja abstrakcji
Większość eksponatów w łódzkiej galerii powstała w ostatniej dekadzie, jednak klimat pokazu „Abstrakcja i Kinetyka” przywołuje epokę sprzed 40 laty. Abstrakcja przestała już dawno być awangardą, ba, wychodziła powoli z mody. Ale artyści wierni tej sztuce znaleźli sposoby na jej reanimację – w sensie dosłownym. Ożywili nieprzedstawiające kompozycje. Statyczne obrazy bądź rzeźby wzbogacili o element ruchu.
Niektórzy użyli mechanizmów, poruszających całym obiektem albo detalami; inni ograniczyli się do iluzyjnego ożywiania prac. Op-art rozpanoszył się nie tylko na niwie sztuki „czystej”. Przeniknął do projektowania, do wszystkich dziedzin życia codziennego. Bodaj najbardziej charakterystyczne dla pierwszej połowy lat 60. były sukienki i tkaniny (zasłony, obicia, serwetki), zdobne w op-artowskie motywy. Dziś, kiedy na topie jest artystyczny vintage, optyczne zabawy znów się spodobały. Klasycy wizualnych zabaw
W Atlasie prym wiodą artyści z Wenezueli. W tamtym kraju kinetyczna sztuka stała się swego rodzaju narodową specjalnością – jak kiedyś w Polsce plakat. Być może to zasługa Jesusa Rafaela Soto, światowej sławy klasyka abstrakcji, autora gigantycznych ruchomych rzeźb, często prezentowanych w przestrzeni publicznej. Soto zmarł cztery lata temu, w wieku 82 lat.
W Łodzi nie zmieściły się jego monumentalne kreacje – są tylko dwa obrazy, skonstruowane z symetrycznie ułożonych kwadratów i linii prostych. Równie znany jest izraelski mistrz osiadły w Paryżu – Yaakov Agam. Osiemdziesięciolatek. Autor wielkich rzeźbo-obrazów oraz dzieł dla miast (m. in. zaprojektował fontanny w paryskiej dzielnicy La Défanse i na Skwerze Dizengoffa w Tel Awiwie).