W National Portrait Gallery blask roztaczają ekranowe bóstwa, upozowane przez najlepszych stylistów i uwiecznione przez mistrzów fotografii filmowej. Ponad 70 portretów gwiazd amerykańskiego kina znalazło się na wakacyjnej wystawie „Glamour of Gods", prezentującej ikony złotej ery Hollywood, która rozpoczęła się w latach 20. XX wieku i trwała cztery dekady. Zdjęcia pochodzą sprzed epoki paparazzich - wszystkie są pozowane, miały pomóc przejść do wieczności.
Elizabeth Taylor, Greta Garbo, Marlena Dietrich i Cary Grant prezentują się w starannie zaaranżowanych pozach i ujęciach. Biorą udział przedsięwzięciu mającym stworzyć iluzję nieskazitelnego i nieśmiertelnego piękna. Dzięki fotografiom - w większym nawet stopniu niż za sprawą filmów, w których grali - stawali się ikonami stylu.
Otwarta właśnie w Londynie wystawa, to celebracja ich urody i boskiego statusu. Greta Garbo o porcelanowej twarzy i zmysłowo wykrojonych ustach spogląda poza kadr, gdy John Gilbert składa pocałunek na jej policzku. To zdjęcie zrobione na planie filmu „Flesh and the Devil", pierwszego, w którym zagrali razem. Od niego zaczął się ich romans. Garbo, egzotyczna postać, która zjawiła się w Los Angeles rok wcześniej, zdobyła najbardziej wziętego wówczas kochanka Hollywood.
Joan Crawford - melancholijna, a może rozgoryczona - przywiera do Clarka Gable'a, młodzieńca, z którym zagrała w ośmiu filmach. „Dancing Lady" z 1933 r. promowali tym czułym kadrem. Gable miał jeszcze kilka lat czekać na rolę swojego życia w „Przeminęło z wiatrem", z którego pochodzi także prezentowany w Londynie portret Vivian Leigh jako wygłodzonej Scarlett, zdeterminowanej, by utrzymać rodzinną Tarę. Zniewalająca Rita Hayworth pozująca do plakatu „Gildy" w opadającej do ziemi jedwabnej sukni, uwalnia chmurę papierosowego dymu - to jej najsłynniejsze zdjęcie, zrobione w 1946 r. „Gilda" zdeterminowała karierę i życie Heyworth: „Wszyscy mężczyźni, których znam, idą do łóżka z Gildą, a budzą się ze mną" - mawiała. Szczególne wrażenie robią zdjęcia z lat 50. - gorzkiej dekady Hollywood, gdy powstawały takie filmy jak: „Wszystko o Ewie" i „Bulwar zachodzącego słońca". Były autokrytyką przemysłu filmowego, rządzonego przez zawiść i prowadzącego gwiazdy na skraj obłędu. Pragnienie wieczności zmieniało się w szaleństwo. Marlon Brando pozował do portretów podczas pracy nad „Tramwajem zwanym pożądaniem", a po latach przyznawał: - Odnieść niewielki sukces i na tym poprzestać, to najtrudniejsza rzecz na świecie.
Odrobiną splendoru nie zadowoliła się żadna z pokazywanych na wystawie postaci: Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Buster Keaton, Marlena Dietrich, Joan Collins, Humphrey Bogart ani Ava Gardner. Pozowane czy nie, ich portrety będą przyciągały tłumy do późnej jesieni - wystawa jest czynna do 23 października.