Tym razem skoncentrował się na zwykłym życiu rodaków za czasów PRL. Stolica, owszem, zajmuje poczesne miejsce, ale także codzienność prowincji oraz kurortów, od Drohiczyna po Chełm Lubelski.
Zastanawiam się, co jest przyczyną naszej obecnej sympatii i zainteresowania fotografią prasową sprzed półwiecza. Może to, że w reportażach z tamtych lat nie ma dramatów ani drastycznych scen. Jest natomiast wiele świadectw emocjonalnych więzi łączących rodaków, ich zaradności i pogody ducha. Słowem, tego, czego obecnie najbardziej brakuje.
Zwyczajni Polacy uwiecznieni w przypadkowych sytuacjach wydają się po prostu... sympatyczni. Bezpretensjonalni. Nawet „królowie życia", czyli artyści, pozbawieni są pozy – choćby obnosili starannie wystudiowany image.
Wśród przedstawionych ujęć nie mogło zabraknąć sztandarowego dzieła „Przyspieszamy, obywatele". Na fotografii z 1973 r. Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz jednocześnie popatrują na zegarki, pochyliwszy głowy niemal pod identycznym kątem. Zdjęcie otrzymało I nagrodę na konkursie fotografii prasowej, ale też... zakaz publikacji jako zbyt niepoważne. Ostatecznie Gierek zniósł zakaz.
Od tamtej pory kadr opublikowano około 200 razy, a wśród partyjnych notabli nastała moda na fotografowanie się ze spoglądaniem na zegarek. Publiczność nadała ujęciu własny tytuł: „Na nas już czas". W efekcie cenzura ponownie zabroniła publikowania zdjęcia. O perypetiach pracy Łopieńskiego powstał film telewizyjny, którego emisję planowano na 13 grudnia 1981 r. Czy istnieje bardziej wymowny symbol socjalistycznej paranoi?