Jej rzeźby wygrały z czasem

Wystawa Aliny Szapocznikow w nowojorskim Museum of Modern Art pokazuje polską rzeźbiarkę jako wielką prekursorkę sztuki współczesnej. Otwarcie 7 października

Publikacja: 01.10.2012 09:46

Alina Szapocznikow Petit Dessert I, 1970–1971

Alina Szapocznikow Petit Dessert I, 1970–1971

Foto: Moma, New York

"Rz": Szapocznikow to znakomity materiał na artystyczny mit. Niezrozumiana za życia, zmarła młodo na raka, rzeźbiąc swą chorobę. To pomaga w promocji artystki, jaką prowadzi Muzeum Sztuki Nowoczesnej?

Joanna Mytkowska: Byłam przeciwniczką pokazywania jej przez pryzmat osobistej historii. Ten mit przeszkadzał w Polsce docenić jej sztukę, wciąż widzimy ją jako piękną kobietę, artystkę, zmagającą się z chorobą. Wolałam „sprzedawać" Szapocznikow jako jedną z tych artystek, która wymyśliła język współczesnej sztuki. Wielką pionierkę formy rzeźbiarskiej, artystka która stawiała na ryzyko, nowy początek. Sama pisała, że rzeźba odkleiła się od rzeczywistości, że klasycznym językiem form nie można opowiadać o współczesności, dlatego produkuje „niezgrabne przedmioty". To ten aspekt czyni ją artystką międzynarodową. Dziś, kiedy już do tego przekonaliśmy najważniejsze artystyczne instytucje świata, możemy zająć się jej życiem. Sami jako Muzeum zamówiliśmy rzetelną biografię Szapocznikow, która ukaże się w przyszłym roku, może powstanie także film fabularny.

Wierzyła pani, że z Aliny Szapocznikow da się zrobić międzynarodową gwiazdę, zrobić jej wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku?

Parę lat temu jeszcze nie, musiałam do tego dojrzeć. Jej prace znałam jak większość ludzi w Polsce. Uznawałam, że jest wielką artystką, ale historyczną, nie ma nam nic do powiedzenia o współczesności. Nie mogłam sobie wyobrazić, że można ją wprowadzić do międzynarodowego obiegu. Ale w Muzeum Sztuki Nowoczesnej spróbowaliśmy. Pierwszym etapem było umieszczenie obszernego archiwum w internecie. Kolejnym zaproszenie w 2009 roku badaczy o światowej renomie na spotkanie poświęcone jej dorobkowi, znalezienie języka do opisu tych prac. Trzecim - wyrwanie z polskiego kontekstu, zrobiliśmy wystawę „Niezgrabne przedmioty", na której pokazaliśmy prace Szapocznikow obok tak uznanych artystek jak Louise Bourgeois czy Eva Hesse.

Co się okazało?

Że mamy artystkę, która wykraczała poza sztukę swojego czasu. W jej nasyconych cielesnością obiektach można prześledzić drogę od klasycznej rzeźby do dematerializacji obiektu sztuki. Dzięki takim pracom jak poliestrowe odlewy fragmentów ciała zamienione w przedmioty użytkowe czy rzeźbiarskie kolaże, w których zatopiono rodzinne fotografie, Szapocznikow można uznać za prekursorkę sztuki feministycznej czy konceptualnego podejścia do rzeźby, a może nawet pop artu. Zobaczyliśmy, że jej sztuka jest absolutnie współczesna.

A może sprzyjają wam okoliczności?

To prawda, MoMA to mityczne muzeum. Jeżeli ktoś tam wystawia, symbolicznie wchodzi do globalnej historii sztuki, ale to też muzeum które chce nadążać za przemianami we współczesnej sztuce. A dzisiaj szanujące się muzea chętnie pokazują sztukę ze Wschodniej Europy, również tę tworzoną przez kobiety. Wystawa „Alina Szapocznikow: Sculpture Undone, 1955–1972", pierwsza tak obszerna prezentacja twórczości rzeźbiarki poza Polską, była pokazywana już w Brukseli, Los Angeles, Ohio.

Czy za życia Szapocznikow zrobiła karierę w Polsce?

Po wojnie przyjechała do Pragi, gdzie zdobyła klasyczny warsztat rzeźbiarski, miała zajęcia z obróbki kamienia, jej nauczycielem był między innymi Josef Wagner, najlepszy czeski rzeźbiarz epoki modernizmu. To tam poznała bardzo ważne w sztuce europejskiej, a niemal całkowicie nieobecne w Polsce, tradycje surrealizmu. Potem dzięki stypendium studiowała w Paryżu i znalazła się w centrum dyskusji o powojennej sztuce. Do Polski wróciła w 1951 roku i jako artystka o lewicowych poglądach włączyła się w budowę nowego ładu.

Co oznacza wejście w socrealizm...

Z dobrym warsztatem nie ma kłopotu z realizacją zamówień na rzeźby przedstawiające przyjaźń polsko-radziecką czy portrety Stalina. Formalnie to bardzo poprawne prace, sławiące młodość i urodę, liryczne i pełne radości życia, apoteozy młodości. Przynoszą jej uznanie i przychylność władz. Ale to Bardzo krótki okres. Podczas odwilży jej rzeźbiarski język oczywiście się zmienia, zaczyna się okres deformacji, rozwichrzonej formy, ale to ciągle jest język epoki. Wielu artystów w ten sposób odreagowywało socrealizm. Z tym, że Szapocznikow Miała wystawia już w 1957 roku w Zachęcie, a w 1962 reprezentowała Polskę na Biennale w Wenecji.

W 1962 roku robi też odcisk w gipsie własnej skurczonej nogi. Miał on posłużyć do większej rzeźby z brązu, która zresztą później powstała: klasyczna, wykończona, ustawiona na postumencie. Ale Szapocznikow nie wyrzuca tego roboczego odcisku, z czasem traktuje go jako pełnoprawne dzieło. Zaczyna eksperymentować z formą, dążyć do zniszczenia obiektu rzeźbiarskiego, w późniejszych latach jej prace będą miały formę gadżetu, lampy. Rzeźba, która przez wieki była synonimem trwałości, solidności u Szapocznikow zamienia się w jakieś resztki, fragmenty, odpady. Odrzuca klasyczny kamień, zaczyna pracować z żywicami. Zmiana ta zaczęła się jeszcze w Warszawie, ale rozwinęła w pełni w Paryżu, dokąd artystka wyjechała na stałe w 1963 roku.

Czy ktoś wtedy docenia jej sztukę?

Kiedy przyjeżdża z Polski z Paryża i pokazuje swoje dojrzałe prace, ale nie są tu w pełni zrozumiałe, recenzowane są wyłącznie formalnie. Nie można mieć o to pretensji, bo wtedy ani publiczność, ani krytyka nie ma języka do opisywania tej sztuki. Dziś wiemy, że jej rzeźby były świadectwem poszukiwania własnego głosu, próbą wyrażenia indywidualnego losu kobiety, doświadczenia Holokaustu. Szapocznikow jako żydówka spędziła wojnę w getcie w Pabianicach, Łodzi, obozach w Bergen-Belsen i prawdopodobnie czeskim Teresinie. W latach 60. i 70. ten temat w sztuce dopiero znajdował swe miejsce. Trzeba powiedzieć, że niezrozumienie z jakim spotkała się za życia wcale nie jest wyjątkowe. Tego samego doświadczyły wybitne zachodnie artystki.

W Polsce pisało się, że w Paryżu zrobiła karierę. To prawda?

Nie. Jako kobieta i emigrantka nie miała na nią szansy. W Paryżu funkcjonowała na marginesie, mimo że to tam powstały jej najciekawsze prace. Owszem, miała kilka indywidualnych wystaw, ale nigdy nie weszła do pierwszej ligi europejskich artystów. Przekonanie o ewentualnych sukcesach brało się z jej znajomości z Pierrem Restany, który był kluczowym krytykiem w latach 60. i 70. Ale to był dziwny układ. Z jednej strony pisał o niej teksty, ale z drugiej nie zaprosił jej do żadnej z ważnych wystaw, które organizował. Umiera w 1973 roku w Paryżu i ma jeszcze pośmiertną wystawę w Musee Moderne de la ville, która przeszła prawie bez echa.

Znika dla europejskiej publiczności na ponad 30 lat. Jak udało się pani przekonać Centre Pompidou, by zakupiło jej prace w 2007 roku?

Doradzałam tam przy zakupach dzieł do kolekcji. Okazało się, że mieszkająca przez 10 lat w Paryżu Szapocznikow jest nieobecna w tamtejszych zbiorach, był jeden zakup! Namówiłam muzeum na nabycie oryginalnych odbitek „Fotorzeźby" z 1971 roku. Pojechaliśmy z kuratorami Pompidou do wynajętego garażu, gdzie przez te wszystkie lata Piotr Stanisławski przechowywał rzeźby matki. Potem jej prace trafiły do londyńskiego Tate Modern czy Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Była pokazywana na Documaneta w Kassel w 2007 roku.

Oczywiście mój głos nic by nie znaczył, gdyby nie zmiany jakie zaszły na rynku sztuki. Początek XXI wieku to czas odkrywania Europy Wschodniej i Środkowej, przez lata nieobecnej w artystycznym obiegu. Zachód jest ciekawy jak ciśnienie totalitaryzmu odcisnęło się na tamtejszej awangardzie. Trwa też wielka fala zainteresowania sztuką kobiet, szukania antenatek dzisiejszych feministek. Nie bez znaczenia jest zainteresowanie pierwszymi przedstawieniami Holocaustu w sztuce. Okazuje się, że prac poruszających ten temat jest bardzo niewiele. A przecież sztukę Szapocznikow można opisać jako nieustannie pojawiającą się i wypieraną traumę, jaką przeżyła podczas wojny. W tym rozpadaniu się przedmiotu rzeźbiarskiego są echa wypieranych wspomnień: obozów, getta, śmierci.

Rozmawiał Jacek Tomczuk

Joanna Mytkowska - krytyczka sztuki, kuratorka

Dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (od 2007 roku). W latach 90. pracowała w warszawskiej Galerii Foksal, potem wraz z Andrzejem Przywarą, Adamem Szymczykiem współtwórczyni Fundacji Galerii Foksal funkcjonującej od 2001 niezależnie od macierzystej Galerii Foksal. Była kurator w Centrum Pompidou w Paryżu, autorka głośnych tekstów o sztuce współczesnej i kilku wystaw, m.in. z „Powtórzenia" Artura Żmijewskiego na Biennale w Wenecji (2005) czy z Agatą Jakubowską „Niezgrabne przedmioty" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

 

 

Ukazała się nieznana dotąd korespondencja między jedną z największych dwudziestowiecznych rzeźbiarek a krytykiem, wieloletnim dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi. Kiedy poznali się w Paryżu w 1948 roku Alina Szapocznikow była początkującą artystką, Ryszard Stanisławski uczył się francuskiego. Intymne miłosne wyznania przeplatają się z artystycznymi rozterkami i politycznym klimatem ówczesnej Europy. Życie codzienne artysty w PRL-u miesza się z emigracyjnym losem. Listy dają też wgląd w publicznie skrywaną przez artystkę przeszłość, która miała wielki wpływ na jej twórczość. „Nie wiedziałam nigdy, że umrzeć jest tak trudno. W obozie ludzie padali jak muchy. Nie mieli czasu umierać długo. Kobieta z drugiej strony tej sali męczyła się całą noc, aby skonać” – pisała ze szpitala. To kronika ich narzeczeństwa, małżeństwa, a po rozwodzie (w 1958 roku) – nadal bliskiej przyjaźni. W jednym z ostatnich listów Szapocznikow relacjonuje: „Nigdzie nie chodzę, bo spędzamy dni w fabryce zupełnie rewelacyjnych plastików, gdzie robimy eksperymenty, czego foto niedługo poślę”.

"Rz": Szapocznikow to znakomity materiał na artystyczny mit. Niezrozumiana za życia, zmarła młodo na raka, rzeźbiąc swą chorobę. To pomaga w promocji artystki, jaką prowadzi Muzeum Sztuki Nowoczesnej?

Joanna Mytkowska: Byłam przeciwniczką pokazywania jej przez pryzmat osobistej historii. Ten mit przeszkadzał w Polsce docenić jej sztukę, wciąż widzimy ją jako piękną kobietę, artystkę, zmagającą się z chorobą. Wolałam „sprzedawać" Szapocznikow jako jedną z tych artystek, która wymyśliła język współczesnej sztuki. Wielką pionierkę formy rzeźbiarskiej, artystka która stawiała na ryzyko, nowy początek. Sama pisała, że rzeźba odkleiła się od rzeczywistości, że klasycznym językiem form nie można opowiadać o współczesności, dlatego produkuje „niezgrabne przedmioty". To ten aspekt czyni ją artystką międzynarodową. Dziś, kiedy już do tego przekonaliśmy najważniejsze artystyczne instytucje świata, możemy zająć się jej życiem. Sami jako Muzeum zamówiliśmy rzetelną biografię Szapocznikow, która ukaże się w przyszłym roku, może powstanie także film fabularny.

Pozostało 89% artykułu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce