Wgrudniu 2017 r. szwedzki rząd przedstawił ustawę o zgodzie na seks w wyjątkowych okolicznościach. Wówczas to w kraju rozprzestrzeniał się z ogromnym rozmachem ruch #Metoo. Powołano grupy koordynacyjne, pojawiły się apele kilkudziesieciu grup zawodowych i prywatnych, które zwracały uwagę na molestowanie seksualne i domagały się przeciwadziałania.
O napaściach seksualnych świadczyły aktorki, artystki, prawniczki, lekarki, studentki, biznesmenki, kobiety ze świata polityki oraz zatrudnione w obronie, w marynarce i w szwedzkim kościele, przedstawicielki PR, ruchu związkowego, branży budowlanej oraz sportu. Mówiło się wówczas o rewolucji będącej częścią globalnej fali feminizmu, która przetoczyła się w znacznej części w mediach, gdzie zapanowała logika odwrotnego dowodu. Zgodnie z nią, oskarżonego np. o wykorzystnie seksualne uznawano publicznie za winnego do czasu udowodnienia czegoś przeciwnego. W praktyce ruch #Metoo zainspirował wiec legislację dotyczącą przestępstw seksualnych i przyspieszył przyjęcie ustawy o zgodzie na seks. Przepisy te opierały się na zasadzie, że seksualne działania, w których jedna ze stron nie uczestniczy dobrowolnie, klasyfikuje się jako gwałt. Wcześniejsze prawo przewidywało, że gwałt determinuje przemoc, groźby lub to, że ofiara znajduje się w szczególnie wrażliwej sytuacji. Projekt ustawy był przedmiotem ostrej krytyki m.in ze strony Rady Legislacyjnej, która go odrzuciała (jej zadanie to weryfikacja projektów prawa zanim rozpatrzy je parlament).