Treść dostępna jest dla naszych prenumeratorów!
Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach e-prenumeraty Rzeczpospolitej. Korzystaj z nieograniczonego dostępu i czytaj swoje ulubione treści w serwisie rp.pl i e-wydaniu.
Aktualizacja: 24.04.2024 12:32 Publikacja: 28.06.2022 09:44
Foto: Adobe Stock
Wizerunek to dobro osobiste ścisłe związane z osobowością człowieka. Podlega oczywiście ochronie prawnej, która jednak co do zasady wygasa z chwilą śmierci osoby sportretowanej. To jeden z podstawowych dogmatów prawa cywilnego. Czy deep fake i jego rosnąca popularność doprowadzi do skruszenia tej zasady?
Wykorzystanie wizerunku danej osoby wymaga jej zgody. I choć od tej zasady mamy kilka wyjątków (dotyczących osób publicznych, zbiorowości lub sytuacji, gdy portretowany przyjął wynagrodzenie za pozowanie), to na polu komercyjnym, publicznym, politycznym będą one miały nikłe zastosowanie. Wystarczy jednak, że wykorzystanie miałoby dotyczyć wizerunku osoby, która już nie żyje, by ta zasada zniknęła i korzystać z tego cennego dobra można było w miarę swobodnie. Piszemy: „w miarę”, bo jednak obrońcy wizerunku poszukują (i czasami znajdują) jego ochrony na dwóch płaszczyznach.
Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach e-prenumeraty Rzeczpospolitej. Korzystaj z nieograniczonego dostępu i czytaj swoje ulubione treści w serwisie rp.pl i e-wydaniu.
Goni go każdy rząd i każda większość sejmowa. Przy starcie jest zwykle dużo hałasu, a potem robi się coraz ciszej.
Wraz z początkiem 2025 r. wejdą w życie nowe obowiązki dotyczące zapewnienia odpowiedniej liczby miejsc do ładowania samochodów elektrycznych.
Ustawy, zwłaszcza te radykalniejsze, uderzając w prawa wielu osób, budzą emocje. Podobnie bywa z uchwałami Sądu Najwyższego, choć mają wyciszać kontrowersje prawne i spory.
To dziwne, że w obecnej sytuacji prezydent nie domaga się uczynienia jego projektu z 2020 r. przedmiotem debaty parlamentarnej. Warto odkurzyć tamtą propozycję złagodzenia prawa aborcyjnego i nadać jej formalny bieg.
Przerzucenie całości problemu frankowego na sądy oznacza, że uporamy się z nim może dopiero w ciągu kilkunastu lat. Nie napawa to nikogo optymizmem. Czy to nie za późno?
Profesorom prawa podsuwam możliwość milczenia w kwestii, która biologicznie ich nie dotyczy.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas