Marek Domagalski: Test niezależności - przełknijmy tę żabę

Kompromis koalicjantów rządowych co do testu niezawisłości i bezstronności sędziego przerwał marazm w pracach nad korektą pisowskich reform Sądu Najwyższego i ogranicza ryzyko zablokowania sądów.

Publikacja: 24.05.2022 10:11

Marek Domagalski: Test niezależności - przełknijmy tę żabę

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Nie Izba Dyscyplinarna, której likwidację już wcześniej przesądzono, ale zaproponowany przez prezydenta test niezawisłości i bezstronności sędziów (głównie nowych), który może prowadzić do wyłączania ich z konkretnych spraw (bez usuwania z urzędów), budził do końca opory Solidarnej Polski, mniejszego koalicjanta. Zbigniew Ziobro, jej lider, mówi, że jeśli tylko o taki test wystąpi uczestnik w co czwartej sprawie, to będą dodatkowe dwa miliony spraw, i sędziowie zamiast rozpatrywać sprawy zwykłych ludzi, będą zajmować się sobą. A podsądni jeszcze dłużej będą czekać na wyrok. Nadto testy mogą być wykorzystywane do podgrzewania sporu sądowego.

Osobiście przypuszczam, że takiej fali nie będzie. Tyle się bowiem w tej wojnie o sądy i między sędziami mówiło o rozproszonej kontroli konstytucyjnej, o nierespektowaniu wyroków wydanych z udziałem nowych sędziów (których jest już 2000), o występowaniu o ich wyłączenie ze sprawy, i choć bywają takie wnioski, to przecież nie tamują one istotnie sądów.

Czytaj więcej

Koalicjanci uzgodnili projekt zmian w Sądzie Najwyższym

W zamiarze prezydenta test ma załagodzić spór z Brukselą (choć ona go wprost nie wymaga), ale trzeba przyznać, że może zmusić krytyków nowych sędziów do mówienia konkretami – bo przed rzeczowym sądem nie ma publicystycznych czy politycznych pogaduszek. Trzeba będzie zejść na ziemię i wykazać dowodami zgłaszane do sędziów zastrzeżenia.

Nie dawniej jak dwa tygodnie temu w tym miejscu napisałem, że do tego nie trzeba też rozbudowanych postępowań przed wieloosobowymi składami – jak przewidywał prezydencki projekt, gdyż takich wymagań nie ma nawet w procesach o miliony złotych. Jeżeli już ma być ten test, to należałoby go maksymalnie uprościć.

Wygląda na to, że obóz rządowy postanowił przełknąć przynajmniej część też żaby, i utrzymał test, ale istotnie go ograniczył. Tym samym ogranicza ryzyko wykorzystywania tej quasi-weryfikacji sędziów (których przecież usuwać nie można, nie oczekuje tego także Unia) do podgrzewania sporu o sądy, jak też przeciążania ich zbytnio dodatkowymi sprawami.

Nie Izba Dyscyplinarna, której likwidację już wcześniej przesądzono, ale zaproponowany przez prezydenta test niezawisłości i bezstronności sędziów (głównie nowych), który może prowadzić do wyłączania ich z konkretnych spraw (bez usuwania z urzędów), budził do końca opory Solidarnej Polski, mniejszego koalicjanta. Zbigniew Ziobro, jej lider, mówi, że jeśli tylko o taki test wystąpi uczestnik w co czwartej sprawie, to będą dodatkowe dwa miliony spraw, i sędziowie zamiast rozpatrywać sprawy zwykłych ludzi, będą zajmować się sobą. A podsądni jeszcze dłużej będą czekać na wyrok. Nadto testy mogą być wykorzystywane do podgrzewania sporu sądowego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Michał Zacharski: Solidna ochrona ofiar gwałtu. Ale nie za cenę niesłusznych skazań
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Króliczek zwany deregulacją
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Uchwała SN może złagodzić frankowe spory
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Andrzej Duda też chciał złagodzić prawo aborcyjne
Rzecz o prawie
Paweł Krekora: Czy na ustawę frankową rzeczywiście jest za późno?