Kraj sprzedawców i specjalistów

W tych zawodach od początku kryzysu przybyło najwięcej miejsc pracy. Robotników ubyło.

Publikacja: 14.07.2014 01:01

Kraj sprzedawców i specjalistów

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Już prawie jedna trzecia pracujących Polaków należy do grupy zawodowej specjalistów albo pracowników sprzedaży i usług osobistych – wynika z naszej analizy badań aktywności ekonomicznej BAEL. Pod koniec 2008 r., gdy do kraju dotarły echa kryzysu finansowego, stanowili oni nieco ponad jedną piątą pracujących. Od tamtego czasu przybyło aż 472 tys. specjalistów i 271 tys. zatrudnionych w sprzedaży i usługach osobistych (od fryzjera aż po kelnera – red.). Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową nie ma wątpliwości: to sygnał wychodzenia z kryzysu. – Sektor usług i handlu jest bardziej elastyczny pod względem zatrudnienia. Szybciej niż przemysł może reagować na sytuację na rynku, również na poprawę koniunktury – wyjaśnia ekspert IBnGR.

Robotnicy ?na równi pochyłej

Inne grupy zawodowe się kurczyły, najbardziej – robotników przemysłowych i rzemieślników. W końcu 2008 r. stanowili największą, bo prawie 2,7-milionową grupę uwzględnianą w badaniu BAEL. Od tamtego czasu zmalała ona o 362 tys. osób, czyli aż o 14 proc. Spadek liczby robotników przemysłowych może wskazywać, że zakładom produkcyjnym, które inwestują w automatyzację, nie potrzeba już tyle rąk do pracy. Na to nałożyło się spowolnienie gospodarcze.

– Na świecie zatrudnienie w przemyśle maleje już od lat 60. XX wieku, co jest związane ze wzrostem wydajności. Ten trend się utrzyma, także w Polsce, gdzie mamy stosunkowo małą produkcję w przeliczeniu na pracownika – ocenia Maciej Bukowski z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych. Dlatego nawet jeśli przemysł będzie się rozwijał, to rzesza jego pracowników może maleć. Ponadto mamy branże z przerostem zatrudnienia, np. górnictwo.

Ubywać będzie osób wykonujących proste prace – ich liczba w pięć lat skurczyła się o 150 tys. Dawna groźba rodziców: „Jak się nie będziesz uczył, pójdziesz rowy kopać", przestanie działać. Niewielu może liczyć na takie zajęcie w czasach, gdy ludzi z łopatą zastępują małe koparki. – Przedsiębiorcy coraz bardziej stawiają na rozwój kapitałochłonny niż pracochłonny. Widać to np. zimą przy odśnieżaniu ulic albo latem przy koszeniu trawników, gdzie rolę ludzi przejmują maszyny – ocenia Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes IBnGR.

Deficyt fachowców

– Większym problemem niż wzrost automatyzacji, który w Polsce nie postępuje tak szybko jak w gospodarkach bardziej od nas rozwiniętych, jest deficyt fachowców – zauważa Artur Wawrzyniak, kierownik regionalny w Manpower. Jak dodaje, poszukiwani są ludzie z doświadczeniem, których w przypadku niektórych zawodów, jak np. spawacz, zdobywa się przez wiele lat.

Takich pracowników nie ma wystarczająco wielu, by zaspokoić popyt, tym bardziej że część z nich zbliża się do emerytury. Z kolei młodzi rzadziej wybierają te zawody, a jeśli już, to stają przed problemem braku doświadczenia. – Firmy, działając na bardzo konkurencyjnych rynkach i nie chcąc tracić na efektywności, nie decydują się obniżać stawianych wymagań, by zatrudnić, a następnie przyuczyć tych, którzy na rynku są dostępni. I koło się zamyka – ocenia Wawrzyniak.

Dagmara Chudzińska-Matysiak, dyrektor regionu w agencji Randstad, dodaje: ?– Sytuację pogarsza fakt, że fachowców brakuje też firmom na zachodzie Europy, gdzie zarobki są sporo wyższe niż w Polsce. Doświadczeni pracownicy jadą do pracy na Zachód, co pogłębia deficyt w kraju – mówi.

Według Artura Wawrzyniaka potrzeba więc „odczarowania" studiów i niedeprecjonowania szkół zawodowych lub techników.

Bezrobotni handlowcy

Choć w handlu przybyło najwięcej pracowników i stamtąd pochodzi też najwięcej ofert pracy, to wśród bezrobotnych dużą grupę stanowią osoby zatrudnione ostatnio w usługach i handlu. Na koniec 2013 roku byłych pracowników usług i sprzedawców było najwięcej (269 tys.) wśród 1,12 mln bezrobotnych (nie licząc osób pozostających bez zajęcia powyżej ośmiu lat) – wynika z danych BAEL. Drugie miejsce zajmowali robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy (245 tys.), zaś trzecią co do wielkości grupą byli pracownicy do prostych prac. Jak podkreślają przedstawiciele agencji zatrudnienia, problemem jest tu często lokalizacja – przy niżej płatnych pracach migracja zarobkowa do innego regionu jest nieopłacalna. Bardziej opłaca się wyjazd za granicę.

Już prawie jedna trzecia pracujących Polaków należy do grupy zawodowej specjalistów albo pracowników sprzedaży i usług osobistych – wynika z naszej analizy badań aktywności ekonomicznej BAEL. Pod koniec 2008 r., gdy do kraju dotarły echa kryzysu finansowego, stanowili oni nieco ponad jedną piątą pracujących. Od tamtego czasu przybyło aż 472 tys. specjalistów i 271 tys. zatrudnionych w sprzedaży i usługach osobistych (od fryzjera aż po kelnera – red.). Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową nie ma wątpliwości: to sygnał wychodzenia z kryzysu. – Sektor usług i handlu jest bardziej elastyczny pod względem zatrudnienia. Szybciej niż przemysł może reagować na sytuację na rynku, również na poprawę koniunktury – wyjaśnia ekspert IBnGR.

Pozostało 82% artykułu
Rynek pracy
Kogo szukają pracodawcy? Rośnie liczba wolnych miejsc pracy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rynek pracy
Coraz więcej niepracujących przypada na pracujących. W tych regionach jest najgorzej
Rynek pracy
Coraz więcej pracujących cudzoziemców. Najwięcej jest ich na Mazowszu
Rynek pracy
Listopadowe dane z rynku pracy w USA nieco lepsze od prognoz
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rynek pracy
Czy strategia migracyjna zatrzyma boom w budownictwie