Praca w magazynach, w zakładach produkcyjnych – na przykład przy sezonowej produkcji napojów – a także przy zbiorach pieczarek, truskawek czy w sklepach (przy wykładaniu towarów i w obsłudze klienta) – to niektóre z ofert pracy tymczasowej, które można teraz znaleźć na portalach pracy. Stawki różne; niekiedy podawane są godzinowe (ok. 23–27 zł brutto), a niekiedy miesięczne. Te drugie zwykle powyżej 4 tys. zł brutto, bardzo często z zaznaczeniem, że wypłaty są tygodniowe.
Widoczna w części ogłoszeń determinacja pracodawców (praca od zaraz, doświadczenie nie jest wymagane!) może sugerować, że na rynku pracy tymczasowej wciąż trwa hossa. Jak jednak wynika z obserwacji agencji zatrudnienia, zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych jest (zgodnie z prognozami) wyraźnie mniejsze niż przed rokiem.
Pokazał to raport za I kwartał tego roku przygotowany przez Polskie Forum HR (PFHR), który „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza. Wprawdzie obroty w pracy tymczasowej (która ma największy udział w rynku usług HR) wzrosły o 15 proc. w porównaniu z I kwartałem zeszłego roku, do 1,7 mld złotych, lecz – jak zaznacza PFHR – był to głównie efekt wzrostu wynagrodzeń pracowników tymczasowych. (Ich warunki zatrudnienia muszą być takie same jak osób zatrudnianych bezpośrednio przez pracodawcę na tym samym stanowisku).
Agnieszka Zielińska, dyrektor PFHR, zwraca uwagę, że bardziej miarodajnych informacji o sytuacji na rynku dostarczają dane o liczbie pracowników tymczasowych. A ta zmalała. Jak szacuje PFHR, w I kwartale br. zatrudniono łącznie 235 tys. pracowników tymczasowych, co oznacza ponad 6-proc. spadek w porównaniu z początkiem 2022 r. Jeszcze bardziej, bo o 8 proc. (do 43 tys.), zmniejszyła się liczba przepracowanych godzin w przeliczeniu na pełne etaty (FTE). Przyczyniło się do tego spowolnienie w przemyśle, który jest głównym klientem agencji pracy tymczasowej.