Firmy rekrutujące cudzoziemskich pracowników twierdzą, że władze bez rozgłosu, lecz konsekwentnie ograniczają napływ do kraju zagranicznych fachowców. Odkąd w krajach UE narasta problem nielegalnych imigrantów z ogarniętej rewolucją północnej Afryki i powraca widmo kryzysu, coraz trudniej o polską wizę z prawem do pracy nie tylko w polskich konsulatach w Egipcie czy Tunezji. Prawa legalnego wjazdu i zatrudnienia nie dostanie się też łatwo w większości polskich przedstawicielstw w Azji.
– Nawet zgoda wojewody na zatrudnienie obcokrajowca spoza UE nie gwarantuje już hinduskim programistom czy koreańskim spawaczom uzyskania naszej wizy – twierdzi Katarzyna Kordoń, prezes rekrutacyjnej firmy K&K Selekt z Podkarpacia. Wizowa blokada skomplikowała K&K Selekt sprowadzenie w tym roku 200 zamówionych już przez przedsiębiorstwa poszukiwanych fachowców.
Liczba zezwoleń na pracę wydawanych przez wojewodów cudzoziemcom szybko rosła w ostatnich latach. W 2009 roku przyznano ich 29,3 tys., w 2010 r. już 37,1 tys. W pierwszej połowie tego roku wydano 19 tys. zezwoleń.
Z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że co trzeci cudzoziemiec otrzymujący w Polsce stałą posadę to obywatel Ukrainy. Na drugim miejscu są Chińczycy, potem Wietnamczycy, przybysze z Nepalu i Białorusi. W pierwszej dziesiątce już od dawna nie ma Rosjan.
19 tysięcy zezwoleń na pracę w Polsce wydano cudzoziemcom w I połowie tego roku