Pracujących w tzw. szarej gospodarce było w ub.r. 1 mln 78 tys.– podał GUS w najnowszym „Małym roczniku statystycznym". To tzw. praca nierejestrowana, bez umów.
To najczęściej usługi dla gospodarstw domowych: remontowe, instalacyjne czy budowlane. Na drugim miejscu jest rolnictwo i ogrodnictwo. Potem są: handel, gastronomia, usługi turystyczne, fryzjerskie, kosmetyczne, opiekuńcze i edukacyjne.
Najczęściej przyczynami pracy na czarno są problem ze znalezieniem tej oficjalnej, wysokie daniny dla państwa czy np. obawa przed utratą renty. – Wykonuję różne prace związane z remontami mieszkań i naprawą domowych instalacji. Dochody nie są wielkie. Na zapłacenie podatków czy składek ZUS już by nie wystarczyło – mówi 60-letni Krzysztof, były przedsiębiorca z Warszawy.
Co ciekawe, liczba pracujących na czarno utrzymuje się od kilku lat na stałym poziomie (a wcześniej rosła). To zaskakujące przy spowolnieniu, jakie gospodarka notowała od 2012 r., bo szara strefa zwykle wtedy rośnie.