W kwietniu liczba otwartych ofert pracy zwiększyła się o 5,2 proc. do 5,4 miliona. Mogło to oznaczać, że amerykańskie firmy dobrze oceniały perspektywy gospodarki wychodzącej z ciężkiej zimy.
W sektorze prywatnym liczba ofert wzrosła do 4,89 miliona z 4,63 mln w marcu. To największa liczba od 2000 roku. Po raz pierwszy od wielu lat liczą nowych ofert pracy była większa od liczby zatrudnionych (4,67 mln).
W kwietniu z pracy z własnej woli zrezygnowało około 2,7 miliona osób, czyli 1,9 proc. zatrudnionych. Oznacza to powrót do poziomu sprzed recesji (2,0 proc. w 2007 roku). Zmniejszyła się także liczba osób skarżących się na zbyt trudną sytuację na rynku zatrudnienia i rezygnujących z poszukiwania kolejnego zajęcia. W ciągu 12 miesięcy zakończonych w kwietniu, amerykańscy pracodawcy utworzyli netto 2,8 miliona miejsc pracy, zatrudniając 60 milionów osób i rozwiązując umowy o zatrudnieniu z 57,2 mln pracowników.
W miniony piątek Departament Pracy poinformował o tym, że w maju gospodarka utworzyła 280 tys. nowych miejsc pracy (w tym 261 tys. w sektorze prywatnym), po solidnym wzroście w poprzednim miesiącu. W górę, także nieznacznie, poszły także wynagrodzenia. Wzrost presji płacowej może stanowić argument dla Rezerwy Federalnej na rzecz rozpoczęcia fali podwyżek stóp procentowych w USA. Na razie jednak płace rosną stosunkowo wolno. Z danych za maj wynika, że rok do roku wynagrodzenia w USA wzrosły o 2,3 proc.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku