Minister gospodarki Emmanuel Macron, dawny pracownik banku Rothschilda, b. doradca ekonomiczny Francois Hollande, choć nie należący do Partii Socjalistycznej, nastawiony probiznesowo wsadził kij w mrowisko pod koniec sierpnia na dorocznym spotkaniu socjalistów w La Rochelle twierdząc, że niektóre idee socjalistów, także o czasie pracy, zestarzały się.

35-godzinny tydzień roboczy wprowadzony przez socjalistów w 2000 r. dla zapewnienia wzrostu zatrudnienia jest zdobyczą bronioną zaciekle przez całą francuską lewicę i związki zawodowe, a przez pracodawców uważany za kulę u nogi i hamulec wzrostu. Socjaliści z lewego skrzydła zarzucają ekipie Hollande odchodzenie od programu tej partii, skręcanie do liberalizmu reprezentowanego przez opozycję. Sprawa będzie nadal tematem sporów w najbliższych tygodniach do czasu opublikowania zamówionego przez rząd M. Vallsa raportu o kodeksie pracy.

Tymczasem w sondażu przeprowadzonym przez CSA wśród 1003 osób, opublikowanym w dzienniku „Les Echos" 71 proc. uczestników poparło wprowadzanie elastycznego czasu pracy po uzgodnieniach z pracownikami, a 69 proc. socjalistów opowiedziało się za zmianami. Są już przykłady firm, które wydłużają czas pracy, np. do 39 godzin tygodniowo bez zmiany zarobków, po konsultacjach z pracownikami

Rząd i prezydent starają się wprowadzać różne zachęty dla małych firm, obniżać ich koszty funkcjonowania, uelastycznić przepisy o zatrudnieniu, aby przyjmowały ludzi do pracy, ale bezrobocie nie maleje i przekracza nadal 10 proc.