W całej Unii Europejskiej (i w Wielkiej Brytanii) sadownicy, hodowcy owoców miękkich czy właściciele winnic z niepokojem patrzą na zbliżającą się, lub też trwającą właśnie, porę zbiorów. Choć europejscy konsumenci zwrócili większą uwagę na obecność owoców w diecie w czasie pandemii, to jednak dla producentów niekoniecznie oznacza to powody do radości. Powód jest bardzo prosty – pandemia i związane z nią obostrzenia odcięły kraje Unii od robotników, którzy zbierali owoce. Co prawda ostatnie luzowanie obostrzeń pomogło nieco, ale niewygasająca epidemia grozi tym, że w każdej chwili może się to zmienić.
Czytaj także: Warzywa zostaną w ziemi? Francja tęskni za Polakami
- Mam obecnie siłę roboczą, by prowadzić prace w sadach i zbiory zapowiadają się dobrze. Ale w każdej chwili kraj znów może zostać zamknięty – mówił Reutersowi Daniel Sauvaitre, szef francuskiego stowarzyszenia hodowców jabłek i gruszek.
Sytuacji producentów owoców nie poprawia fakt, że robotników sezonowych, jak Europa długa i szeroka, tradycyjnie kwateruje się w warunkach, które utrudniają zachowanie dystansu społecznego. Tylko w lipcu w Anglii potwierdzono zakażenie koronawirusem u 70 robotników sezonowych.
Na Wyspach sytuację utrudnia fakt, że miejscowi rolnicy przyzwyczaili się od dawna polegać na imigrantach, którzy w niektórych częściach Anglii stanowili nawet 99 procent robotników sezonowych. W tym roku konieczne będzie mocniejsze oparcie się na lokalnej ludności, która ma wyższe wymagania płacowe.