Rok 2024 był najcieplejszym w historii pomiarów, a w 2025 r. nic się nie zmieniło – informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej na podstawie danych z programu „Copernicus”. Wystosował już dwa ostrzeżenia przed suszą hydrologiczną, w zlewni rzeki Pisy na Mazurach i na Górnej Noteci, na granicy województwa kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego. Stany rzek na stacjach w całym kraju wskazują, że tak źle nie było nawet od dekady.
Dlaczego w rzekach jest tak mało wody
Choć główny sezon wegetacji jeszcze się nie rozpoczął, pierwsze problemy już widać – w lutym były rekordowo niskie przepływy w rzekach. Winny jest brak śniegu i deszczu, a także ciepła zima, wysokie temperatury powodują duże parowanie. – Taki stan rzeczy praktycznie gwarantuje nam suszę w tym roku – informuje IMGW, tym bardziej że zasoby wodne nie tylko nie zdążyły się odbudować po zeszłorocznej suszy, ale w wielu miejscach sytuacja wręcz się pogorszyła.
Na dziś w kraju mamy dwa ostrzeżenia przed suszą hydrologiczną – w zlewni Pisy w rejonie Wielkich Jezior Mazurskich oraz w zlewni Górnej Noteci na granicy województwa kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego. Dodatkowo, na 21 stacjach wodowskazowych przez co najmniej 10 dni notowano przepływy wody poniżej średniego niskiego przepływu, to powód do wydania dla takiej zlewni ostrzeżenia przed suszą hydrologiczną. – Ostrzeżenia wydano dla 21 z 650 stacji pomiarowych w kraju, to nie jest duża liczba, ale największa w tym okresie w ciągu ostatnich 10 lat. Od 2015 r. sytuacja nigdy nie była tak trudna w tym okresie, czyli w pierwszej dekadzie marca, sytuacja w tym roku wyraźnie się odróżnia od poprzednich lat – mówi Emilia Szewczak, hydrolog IMGW.
W oczy rzuca się brak śniegu, na nizinach pokrywa śnieżna w ciągu ostatniej zimy występowała tylko sporadycznie, a w górach śnieg co prawda był, ale za mało. Na Śnieżce dziś jest ok. 50 cm, na Kasprowym Wierchu – 60 cm pokrywy śnieżnej, według IMGW – powinno go być nawet dwa razy więcej, a halny, który wiał od początku tygodnia, dodatkowo przyśpieszał parowanie śniegu, więc woda nie trafiała do strumieni. I z takim „długiem wodnym” wchodzimy w czas dużego zapotrzebowania na wodę wiosną. – Zmierzamy w stronę wyższych temperatur, wyższego parowania, nasłonecznienia, powoli zaczynamy też już okres wegetacyjny, rośliny zaczynają swój wzrost i intensywnie będą pobierać wodę ze środowiska, tymczasem zimowe zasoby się nie odnowiły, a dodatkowo w sezon wchodzimy z deficytem wody. Od wczesnej wiosny problem z suszą będzie coraz większy – ocenia hydrolog.
Czytaj więcej
Jestem w Białowieży, śniegu w lesie nie ma nigdzie, temperatura wynosi 4 stopnie Celsjusza. To zdecydowanie za ciepło jak na tę porę roku i lokalizację – mówi dr hab. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. – Zdumiewa mnie to i niepokoi, że jesteśmy w stanie się tak szybko przyzwyczaić do gwałtownych zmian w otoczeniu, podczas gdy nauka jasno wskazuje, że ich konsekwencje będą bardzo poważne.