Grupa rolników, którzy podpisywali porozumienie w Jasionce, spędziła noc w ministerstwa rolnictwa. Dlaczego?
Nikt nas nie próbował wyprowadzić, spędziliśmy noc na fotelach w holu ministerstwa. Jesteśmy lekko połamani, zwłaszcza osoby w wieku emerytalnym, jak ja. Jesteśmy w ministerstwie, bo nie może być tak, że coś się podpisuje i potem nie dotrzymuje słowa. Liczyliśmy że te dwa tygodnie od podpisania porozumień w Jasionce, to będzie aż nadto na realizację.
Porozumienie w Jasionce zostało podpisane 20 marca, dlaczego rolnicy nadal nie są zadowoleni?
Po podpisaniu porozumienia w Jasionce wszystko zaczyna się rozpływać. Ustalenia z ministerstwem były takie, że skup ruszy, że znajdą się pieniądze na dopłaty dla rolników do sprzedaży zboża. Minęły już dwa tygodnie, tego nadal nie ma, a żniwa się zbliżają. Miało być zatrzymanie tranzytu ukraińskiego – tego nie ma, zboże nadal przejeżdża przez Polskę. Miały być zmiany w Zielonym Ładzie, ale tego też nie ma, tu też widzimy, że to tylko są słowa. Nas rolnicy rozliczają z realizacji porozumienia w Jasionce, uważamy, ze to było ze strony rządu jedynie pustosłowie.
Czytaj więcej
Ukraińcy chcą za wszelką cenę dopuścić swoje produkty na rynek UE - mówił w rozmowie RMF FM Miro...
Ministerstwo napisało dziś na swojej stronie, że ustalenia z Jasionki są w trakcie realizacji. Wy jesteście innego zdania. Dlaczego?
Ustalenia w Jasionce to było absolutne minimum. 70 proc. rolników było bardzo niezadowolonych, że podpisaliśmy to porozumienie, a ono i tak się okazało za bardzo wygórowane. Miało być rozporządzenie o dopłatach do zboża, też go nie ma. Od 1 kwietnia miała stanąć granica, tranzyt z Ukrainy - też nie stanie. To jest fiasko. Jeśli minister w imieniu rządu podpisuje porozumienie, to oczekujemy ze ma plenipotencje, by je realizować.
Dlaczego te ustalenia nie zostały dotrzymane?
Minister nam tłumaczył, że strona ukraińska go oszukała, że Ukraińcy zgodzili się na zatrzymanie tranzytu, a teraz się okazało, ze to nie była prawda. Okazuje się, że chcą jednak przez Polskę przez następne dwa miesiące przewieźć pół miliona ton zboża. My byśmy może nawet nie reagowali, gdyby w Polsce nie była taka napięta sytuacja z przerobem zboża, a Ukraina naprawdę ma wolne moce przerobowe na Morzu Czarnym. Ukraiński minister rolnictwa Mykoła Solski pokazywał prezentację podczas rozmów szczytu rolniczego, że mają 7,4 mln ton mocy przeładunkowej miesięcznie, to tyle, ile my niemal w rok. Solski dodał, że oni w czerwcu rozładują swoje magazyny. To czy Ukraińcy nie mogą zrobić ukłonu w stronę Polski w zakończeniu tej napiętej sytuacji i wstrzymać tranzytu przez Polskę, skoro go zupełnie nie potrzebują?