Zadziwia różnica między tym, co słyszy się w czasie prywatnych rozmów z dziennikarzami, publicystami czy komentatorami i politykami na temat rządów Platformy Obywatelskiej, a tym, co czyta się, słucha i widzi w środkach masowego przekazu. W tym pierwszym przypadku słyszy się ostre oskarżenia o nieudolność i zupełny brak umiejętności w rządzeniu nowej ekipy. Natomiast w mass mediach obraz rządu jest raczej, a nawet zdecydowanie, pozytywny. To skutek efektu, który określiłbym jako szklaną podłogę.
Nawiązuje on do zjawiska opisywanego często przez feministki jako „szklany sufit”. W skrócie, jest to fenomen niemożliwej do przebicia zapory, ponad którą kobiety nie są zdolne się wznieść. I dzieje się tak pomimo ich wysokich kwalifikacji, prawnego równouprawnienia, obowiązujących przepisów.
Dla Platformy najgorsze, co ją może spotkać, to długi okres bezkarności i niezasłużonej przychylności w mediach
Egzemplifikacją tego zjawiska jest np. to, że kobiety na analogicznych jak mężczyźni stanowiskach zarabiają mniej, nie awansują tak szybko, jak ich koledzy, są niedoreprezentowane w polityce i na odpowiedzialnych stanowiskach. Wszystko niby jest dla nich otwarte, mogą startować do wszelkich urzędów i godności, domagać się większego uposażenia, ale jednak w swojej karierze natrafiają na ów „szklany sufit”. Szklany, bo niewidzialny.
W Polsce od trzech miesięcy mamy do czynienia z innym zjawiskiem – ze „szklaną podłogą”. Jej istota polega na tym, że liderzy opinii publicznej – w prywatnych i nieoficjalnych rozmowach – nie pozostawiają na obecnym rządzie suchej nitki. I to bez względu na poglądy polityczne.