"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – to słynne zdanie księdza i poety Jana Twardowskiego jest doskonałą charakterystyką słynnej polskiej siatkarki Agaty Mróz. Była przykładem kobiety nowoczesnej, mającej pieniądze, sławę, kochającej życie i nim się cieszącej.
Mimo młodego wieku przeżyła wiele. W zawrotnym tempie zrobiła karierę, zyskała uznanie kibiców siatkówki, a nade wszystko zjednała sobie miłość Polaków przez dojrzałe podejście do małżeństwa, rodziny, dziecka, cierpienia i śmierci. Tajemnicę jej życia stanowiły miłość i cierpienie.Jej sposób życia w wielu aspektach był podobny do Joanny Beretty Molli, włoskiej bizneswoman, ostatniej kanonizowanej przez Jana Pawła II. Podobnie jak w życiu Joanny, również w życiu Agaty miłość była podstawowym prawem domu. To miłość decydowała o pięknym stylu, w jakim toczyła walkę z nowotworem. Choć choroba dopadła ją już w 17. roku życia, nigdy nie skupiała uwagi na sobie. Nie należała do osób, które z powodu kataru i przeziębienia potrafią zaalarmować cały świat.
Zaangażowała się w grę w siatkówkę i dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Europy. Walczyła na boisku, walczyła także z białaczką. Niemiecki filozof Franz Rosenzweig pisał, że człowiek sprawdza się w sytuacjach granicznych, skrajnych, trudnych i tylko ta prawda o nim staje się istotna. Pani Agata Mróz – mimo zaledwie 26 lat życia – rozegrała piękne partie meczów siatkarskich i najpiękniejszą partię życia. Jej wielkość polegała nie tylko na umiejętnościach siatkarskich, ale też na świadomości bycia człowiekiem. Miłość do męża i do dziecka, o której tak pięknie mówiła w licznych wywiadach prasowych, była efektem miłości wyniesionej ze środowiska domowego. Jej miłość wyrażała się w trzech konkretach: w umiejętności pomagania potrzebującym, darzeniu miłością najbliższych i dziękowaniu za bieżące chwile.
Agata Mróz założyła fundację pomagającą sportowcom jak ona chorym. Wiedziała, że dobrym można być wszędzie i zawsze. Żadna sytuacja zewnętrzna nie uniemożliwiała jej czynienia dobra. Nigdy przecież nie jest tak, że nie ma się czym innych ubogacić. Może to być choćby dobre słowo i uśmiech. To właśnie tej dobroci doświadczały koleżanki z drużyny siatkarskiej, trenerzy, a później pielęgniarki i lekarze.Zapytano Agatę kiedyś, czy wierzy, że dziecko nie pojawia się na świecie przez przypadek. Odpowiedziała wówczas, że nigdy z mężem „nie planowaliśmy tego, ale też nie broniliśmy się”. Miała świadomość powagi sytuacji, wiedziała, że ciąża może przyspieszyć zgon, ale nie pozwoliła jej usunąć. Wspomina to w jednym z ostatnich wywiadów – „byli lekarze, którzy sugerowali, że powinnam ją usunąć. Na szczęście trafiłam też na takich, którzy podjęli ze mną walkę o moje dziecko”. Nie zrezygnowała z dziecka, którego pragnęła i które ukochała.
Miłość jest pragnieniem dobra dla tego, kogo kocha. Z wielką czułością wypowiadała się o mężu Jacku, który wprowadzał atmosferę pokoju, cierpliwości i wyjątkowego wsparcia. Tak mogą czynić tylko kochający się ludzie. Dla niej dom nie był smutną koniecznością, lecz miejscem wzajemnego zrozumienia. Wyznała, że po dłuższym czasie „mogła wreszcie zasnąć w domu, przy mężu”. Takie wyznanie mogą uczynić ludzkie serca, które kochają i czują, że są kochane.