Nie oglądajmy się na Irlandię

Upolitycznianie sprawy traktatu lizbońskiego jest niefortunne. Był negocjowany przez prezydenta, podpisany przez premiera i szefa dyplomacji, a potem w parlamencie przeszedł głosami dużej części posłów PiS – mówi szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz w rozmowie z Wojciechem Lorenzem

Publikacja: 09.07.2008 01:12

Nie oglądajmy się na Irlandię

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Czy Polska powinna się spieszyć z ratyfikacją traktatu lizbońskiego po negatywnym wyniku referendum w Irlandii?

Każde państwo, każdy polityk decydujący o tym, czy podpisać traktat, powinien brać pod uwagę interes swojego kraju. Jeśli my decydujemy o ratyfikacji, powinniśmy brać pod uwagę polski interes, a nie oglądać się na Irlandię. Ale oczywiście trzeba dać Irlandczykom czas, aby podjęli własną decyzję.

To może słuszna jest postawa prezydenta Kaczyńskiego, który uważa, że na Irlandię nie należy wywierać presji?

Po ogłoszeniu wyników irlandzkiego referendum premier Donald Tusk wydał oświadczenie, w którym podkreślił szacunek dla decyzji Irlandczyków. Ale traktat jest korzystny dla Polski. Jeśli Polska miałaby być hamulcowym tego projektu, musi się liczyć z pewnymi kosztami.

Z jakimi?

Traktat jest dobry dla Polski w takich sprawach jak procedura budżetowa, bo wzmacnia rolę Parlamentu Europejskiego, który tradycyjnie był naszym sojusznikiem, jeśli chodzi o większe unijne fundusze. Traktat tworzy podstawy solidarnej postawy w polityce zagranicznej. A Polsce bardzo zależy na solidarności innych państw. Daje też podstawy prawdziwie europejskiej polityki energetycznej. Z przyszłym budżetem czy wspólną polityką rolną wiążą się nasze bardzo poważne interesy i chcielibyśmy, żeby decyzje zapadły jak najszybciej. Przedłużanie dyskusji o traktacie może spowodować, że Unia nie będzie się zajmować ważnymi dla nas sprawami.

Przypomnę jeszcze, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy wchodzimy w kluczową fazę negocjacji między Unią Europejską a Ukrainą w sprawie nowej umowy. Liczymy, że nastąpi przełom polityczny, jeśli chodzi o perspektywę europejską dla Ukrainy.

Jeśli my decydujemy o ratyfikacji, powinniśmy brać pod uwagę polski interes, a nie oglądać się na Irlandię

Odwlekanie decyzji powoduje, że Polska w dyskusjach o priorytetach Unii może być osłabiona. Byłem właśnie w Hadze, rozmawialiśmy o pakiecie klimatyczno-energetycznym. Ja mówię o polskiej energetyce i cenie prądu, a Holendrzy pytają o ratyfikację traktatu. I muszę powiedzieć, że z perspektywy skomplikowanej i delikatnej materii negocjacyjnej jest to bardzo niekomfortowa sytuacja. Zaczęliśmy przygotowania do polskiej prezydencji w UE w drugiej połowie 2011 roku. Opóźnienie wejścia w życie traktatu z Lizbony powoduje duże utrudnienia w planowaniu realizacji tego zadania, ponieważ inna jest rola prezydencji według obecnych przepisów, a inna według traktatu z Lizbony.

Jednym z głównych interesów Polski jest promowanie polityki wschodniej. Czy zaproponowane przez Polskę Partnerstwo Wschodnie może zbliżyć Ukrainę, Gruzję, Azerbejdżan, Armenię i Mołdawię do Unii?

Z krajami, które wykazują największą determinację w modernizacji politycznej i gospodarczej, Unia Europejska będzie w największym stopniu zacieśniać współpracę. Ten projekt wprowadza więc wyraźną zasadę zróżnicowania. Partnerstwo ma wprowadzić też współpracę regionalną między tymi państwami. Stworzenie swojego rodzaju Grupy Wyszehradzkiej ma je wzajemnie mobilizować do reform. Każdy z tych krajów może stworzyć strefę wolnego handlu z UE. Oznaczałoby to w dużej mierze przyjęcie znacznej części unijnego prawa i w konsekwencji ogromny postęp. Ważny jest też wymiar ludzki. Żeby obywatele widzieli, że Unia nie odwraca się do nich plecami. Można wyobrazić sobie ruch bezwizowy. To będzie długa droga, bo temat jest w UE bardzo trudny, ale od czegoś trzeba zacząć. No i wreszcie Partnerstwo Wschodnie może oznaczać włączenie tych krajów do różnych programów wspólnotowych, np. programu Erasmus. A to się wiąże z nowymi funduszami.

Już teraz pracujemy wspólnie z Ukraińcami nad programem powołania urzędu integracji europejskiej. Stworzyliśmy program stypendialny dla studentów ukraińskich. To konkretne działania, które mają przygotować Partnerstwo Wschodnie.

Na jeden szczyt Unii jedzie premier, na drugi – prezydent. Czy to nie osłabia naszej pozycji negocjacyjnej?

To bardzo dobrze, że prezydent jedzie na najbliższy szczyt UE z krajami basenu Morza Śródziemnego. W polityce zagranicznej potrzebna jest zgoda i wspólne działanie. Dlatego kiedy prowadziliśmy kampanię na rzecz Partnerstwa Wschodniego, poprosiliśmy prezydenta o pomoc. Prezydent i rząd powinni działać wspólnie w sprawach dla Polski strategicznych. Moim zdaniem w polityce zagranicznej i europejskiej jest duże pole do kompromisu. Traktat lizboński jest tego przykładem. Uważam, że jego upolitycznianie jest trochę niefortunne. Bo traktat był negocjowany przez prezydenta, podpisany przez premiera i szefa dyplomacji, a potem w parlamencie przeszedł głosami dużej części posłów PiS. Dlatego dobrze by było, żeby ten konsensus utrzymać.

Mikołaj Dowgielewicz jest szefem Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. W latach 2003 – 2004 doradca przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Pata Coksa a potem jeden z rzeczników Komisji Europejskiej. Ostatnio pracował w gabinecie unijnej komisarz odpowiedzialnej za sprawy instytucjonalne i strategię komunikacji Margot Wallstroem

Rz: Czy Polska powinna się spieszyć z ratyfikacją traktatu lizbońskiego po negatywnym wyniku referendum w Irlandii?

Każde państwo, każdy polityk decydujący o tym, czy podpisać traktat, powinien brać pod uwagę interes swojego kraju. Jeśli my decydujemy o ratyfikacji, powinniśmy brać pod uwagę polski interes, a nie oglądać się na Irlandię. Ale oczywiście trzeba dać Irlandczykom czas, aby podjęli własną decyzję.

Pozostało 91% artykułu
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Zbigniew Ziobro ma siłę, żeby stanąć przed komisją ds. Pegasusa
analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył
analizy
Rafał Trzaskowski stawia na bezpieczeństwo, KO ogłosi kandydata na początku grudnia
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych