Minister powiedział otwarcie sojusznikom, co nam leży na sercu

Radosław Sikorski głośno oznajmił w USA to, o czym wiedzą w Polsce wszyscy. Może to i niedyplomatycznie, ale to Moskwa nadała ton temu dyskursowi

Aktualizacja: 06.11.2009 08:58 Publikacja: 05.11.2009 20:12

Piotr Gillert

Piotr Gillert

Foto: Fotorzepa

[b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/11/05/minister-powiedzial-otwarcie-sojusznikom-co-nam-lezy-na-sercu/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Czy minister Sikorski rzeczywiście wypowiedział w Waszyngtonie słowa o obecności natowskich wojsk w Polsce jako tarczy przeciw rosyjskiej agresji, jest, przynajmniej w momencie zamykania tego wydania „Rz”, sprawą sporną.

Ale i te z jego słów, co do których nie mamy wątpliwości – o rosyjskich czołgach za naszą granicą i pewności, jaką daje fizyczna obecność sojuszników na naszej ziemi – wystarczyłyby zapewne, by zdenerwować Rosjan. Szef Komisji Spraw Zagranicznych Dumy ostrzega, że te słowa mogą doprowadzić do ochłodzenia stosunków rosyjsko-polskich. To sprawdzona wobec Zachodu metoda zrzucania całej winy na drugą stronę. Wedle tej samej logiki to Gruzja ponosi całą odpowiedzialność za zeszłoroczną wojnę, a eksprezydent George W. Bush za zły stan relacji Moskwa – Waszyngton.

Czym innym są jednak słowa, może nieco zbyt szczere jak na dyplomatę, a czym innym prowokacyjne manewry wojskowe u granic sąsiada. Albo grożenie mu atakiem rakietowym czy wręcz nuklearnym.

Dlatego zanim ludzie Kremla zaczną wypominać nam nasze przewinienia, powinni najpierw uderzyć się w piersi. Tylko ktoś słabo zorientowany mógłby poważnie się obawiać, że umiejscowienie amerykańskiej jednostki czy tarczy antyrakietowej w Polsce może stanowić realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji. Zwiększenie obecności struktur sojuszu w Polsce może być groźne, ale dla rosyjskich interesów strategicznych w tym regionie. A to już całkiem inna bajka.

W interesie Rosji i jej mocarstwowych ambicji jest, by żadne większe natowskie struktury nie powstały w Polsce, którą Moskwa wciąż chce traktować jako strefę swych wpływów – znacznie ograniczonych w ostatnim 20-leciu, ale jednak. W interesie Polski jest, by NATO na dobre się u nas rozgościło, by nas zabezpieczyć przed ewentualnym rosyjskim szantażem.

Nie wiem, czy najlepszą metodą obrony naszej racji stanu jest stawianie zarzutów Rosji przez szefa MSZ podczas wizyty w USA. Drażnienie Moskwy nie jest w naszym interesie. Tym bardziej że Kreml potrafi to wykorzystać, przedstawiając nas wobec Zachodu jako wichrzycieli.

Dotychczasowe doświadczenia wskazują jednak, że nasi sojusznicy nie są zbyt skorzy, by słuchać naszych subtelnych sugestii czy porozumiewawczych chrząknięć. Gdy na przykład Ameryka rozmawia z Polską o tarczy, w wygodny dla niej sposób przemilcza rzeczywistą (i oczywistą) motywację strony polskiej, udając, że łączy nas przede wszystkim obawa przed irańskim atomem.

Być może naszym sojusznikom trzeba powiedzieć głośno, co nas trapi – szczególnie w momencie, gdy powracamy do rozmów o rozmieszczeniu amerykańskich wyrzutni w naszym kraju.

Nie byłoby to konieczne, gdyby Moskwa wreszcie zmieniła swe podejście do sąsiadów.

[b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/11/05/minister-powiedzial-otwarcie-sojusznikom-co-nam-lezy-na-sercu/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Czy minister Sikorski rzeczywiście wypowiedział w Waszyngtonie słowa o obecności natowskich wojsk w Polsce jako tarczy przeciw rosyjskiej agresji, jest, przynajmniej w momencie zamykania tego wydania „Rz”, sprawą sporną.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku